czwartek, 31 marca 2011

Różne takie...

Długo nic nie pojawiało się na blogu...Trochę walczę z grypą, trochę z dołami. Trochę sypie się moich projektów, które liczyłem zrealizować, a szansa na to maleje oj malej.
Dziś więc parę różności.
Na początek fajna piosenka, która wpadła mi do ucha dzięki reklamie.


Sama reklama też jest słodziutka i nie tylko dla miłośników nóżek. damskich nóżek. Ładny, prosty spocik.
No i ładna piosenka Billego Joela (choć jego jakoś nie lubię za bardzo)


Tekst bardzo prawdziwy... No cóż takie są kobiety.
Medialnie Polska niedawno żyła wykreowanym przez TVN24 "wydarzeniem" jakim była rozmowa premiera Tuska z trzema muzykami. Rozmowa nie porywająca, nijaka, z paroma jednak elementami hhmm dziwnymi. Premier stwierdza na przykład że reformy, mające ułatwić na przykład zakładanie firm, zostały zablokowane przez urzędników (których liczbę ten rząd zwiększył o 80 tysięcy). Mój tępy rozumek mówi mi ze konstytucja nie przewiduje takiej władzy w RP. No i szef mówi że nie słuchają go podwładni.
Było tez kilka demagogicznych haseł z obu stron, typu że otwarto tyle a tyle tysięcy Orlików, a ile Pan Premier otworzył domów kultury?
No i dramatyczna wypowiedz Hołdysa iż w Polsce nie ma demokracji. No nie ma, w sumie, chyba nigdzie. I można by dyskutować, porównywać, apelować o państwo obywatelskie- co wszystko zakrawa na kpinę  nawet na poziomie lokalnym, samorządów. O czym przekonali się praktycznie wszyscy w naszym kraju, kiedy dopiero po wyborach powiedziano społecznością iż trzeba oszczędzać, zamykamy wiec szkoły bo najwięcej kosztują, dzieci i tak jest mało, a nauczyciele to przecież banda obiboków.
Wkrótce wybory, znów będziemy głosować. Na co? Na partię, na przywódców, na program?
Ta telewizyjna dyskusja trafiła na czas kiedy kończyłem trzeci sezon Doctora Who (wiem nudny już jestem z Doctorem). Tam postać nowego premiera , Harolda Saxona. Dlaczego chciałaś na niego glosować? No nie wiem, mówił rzeczy które wydawały mi się właściwe. Niop, wydawały się. Dzięki oddziaływaniu na podświadomość wyborców.

BBC.COM
I tak mi się skojarzył ten nasz Premier, ta nasza polityka z Saxonem (który na moje oko jest kpiną co nieco z Toniego Blaira, złotego dziecka brytyjskiej polityki, który skończył postrzegany jako amerykański pachołek).
Oczywiście Saxon ma inne oblicze...Ale czy nasi politycy też takich nie maja?
No , może tylko w przeciwieństwie do Saxona nie zagazują rządu na pierwszym posiedzeniu :)
Jesienią wybory, tak czy siak zachęcam do urn. Nawet jeśli jedynym naszym wyborem jest:



No i kończąc, jeszcze piosenka oddająca mój stan od pewnego czasu...

czwartek, 24 marca 2011

Doctor Who i pamięć.

Nie przestaje mnie zadziwiać Doctor Who.
Ważne miejsce w moim prywatnym pojmowaniu historii, zwłaszcza XX wieku zajmuje I Wojna Światowa, Wielka Wojna jak ją wciąż nazywają na zachodzie, i jak ja tez często o niej mówię. Ten konflikt to matka XX wieku, rozdroże do którego doszła stara Europa, wykrwawiła się, zmieniła i poszła nowymi ścieżkami. Ku jeszcze większym tragediom...
Co to ma wspólnego z Doctorem Who? Dwa odcinki trzeciej serii- Human Nature i Family of Blood. Szczególnie końcówka tego drugiego. Dzień Pamięci- weterani Wielkiej Wojny, wśród nich starzec, którego jako chłopca spotkaliśmy w 1913. Który dzięki Doctorowi przetrwał koszmar zachodniego frontu. Jest też Martha i Doctor. Oboje z wpiętymi w ubranie czerwonymi makami. Makami które noszą praktycznie wszyscy w Anglii( i wielu krajach wspólnoty) już na tygodnie przed 11 listopada, Dniem Pamięci, dniem podpisania zawieszenia broni. Makami, które kupuje się a dochód z ich sprzedaży przeznaczony jest dla weteranów.
Makami które stały się  symbolem pamięci dzięki temu wierszowi Johna McCrae:

In Flanders fields the poppies blow
Between the crosses, row on row,
That mark our place; and in the sky
The larks, still bravely singing, fly
Scarce heard amid the guns below.

Na polach Flandrii, w równych szeregach
pomiędzy krzyżami kwitną maki
Znacząc nasze miejsce
A w obłokach skowronki wciąż dzielnie śpiewają
Za nic mając sobie dział grzmot.
(tłumaczenie moje, wiec takie sobie)

Młodzieżowy serial, jakim jest Doctor Who, pięknie, wzruszająco, nienachalnie przypomniał, to co i tak wszyscy w Wielkiej Brytanii wiedzą. Po co to święto, po co te maki.

niedziela, 20 marca 2011

Conan

W sieci pojawił się pierwszy i bardzo króciutki zwiastun filmu "Conan Barbarzyńca". Legenda heroic fantasy wraca na duże ekrany, jak to obecnie modne w 3D.


Zwiastun niewiele mówiący, ale dość klimatyczny. Jestem ciekaw co wyjdzie z tego filmu. Lubię Conana, jako dzieciak zaczytywałem się w opowiadaniach Howarda i całego stada jego następców o przygodach potężnego Cymmeryjczyka. Byłem dumnym posiadaczem tomiku "Conan. Droga do tronu." (1988 rok wydania, mój Boże jak to było dawno!) i cholernie zazdrościłem koledze który miał powieść "Conan. Godzina Smoka". Potem czasy się zmieniły i wydawnictwo Amber zaczęło wydawać cała serię Conanów w twardej oprawie i charakterystycznych czarnych okładkach (72 tomy tego ponoć! Oczywiście większość autorstwa naśladowców i kontynuatorów  Howarda ). Parę tomów sobie wtedy sprawiłem. I tak, oczywiście, opowieści o Conanie mi się podobały bo byłem chudym, rachitycznym, pryszczatym nastolatkiem.
Wróćmy do nowego filmu, który nie uniknie porównań do kultowego obrazu z 1982 roku. O scenariuszu na razie wiadomo nie wiele, choć na oficjalnej stronie znajduje się zapowiedz twórców że będzie to wierna adaptacja dzieł Howarda "wierna mitologii i psychologii " Conana. Zobaczymy. Fani w trailerze już znaleźli cytat z opowiadania "Królowa Czarnego Wybrzeża".
Na razie bardzo podoba mi się plakat. Bardzo klimatyczny, mroczny i makabryczny :)


I z zdjęć sam Conan, w tej roli potężny Hawajczyk Jason Momoa, znany głównie z Stargate Atlantis.
Jest czarnowłosy, jak literacki barbarzyńca, a to już plus. I prezentuje się no barbarzyńsko :)


To ponure, zacięte oblicze nie mówi przytulę cie i podrapię po karku, tylko rozłupie twój czerep i tak, wiem jak to zrobić mimo że tych dwudziestu gości z tobą będzie próbować mi przeszkodzić. Wyrazu szacunku przyszłym wdowom. Tylko żeby w filmie nie wyszło inaczej...I jeszcze Conan w wersji konnej.


Czy nowy film będzie lepszy od tego Johna Miliusa z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli Cymmeryjczyka? Pytanie czy może być lepszy. Conan Barbarzyńca to jeden z moich ulubionych filmów, jest brutalny, ma klimat Howarda, choć czerpie luźno z literackiego pierwowzoru, jest jakiś taki toporny, niefinezyjny, ale taka ma być opowieść z brutalnego świata fantasy. I nie chodzi mi o warstwę wizualną, bo w tym względzie niektóre sceny urzekają. Arnold jako Conan (mimo innego koloru włosów ;)) jest znakomity. Wszystko spaja niesamowita, pompatyczna muzyka Basila Poledourisa. Ta scena, ta muzyka, mistrzostwo świata:
http://www.youtube.com/watch?v=vT0RP8AEXzA
Dziś chyba pogram sobie na Xboxie w grę Conan, poodcinam trochę głów Stygijczykom:) Albo zobaczę sobie film. Hmmm, na Amazonie kusi mnie jednotomowe wydanie wszystkich utworów Howarda o Conanie. Przywrócić trochę wspomnień z młodzieńczych lat...Pewnie nie warto...ale co mi tam...

czwartek, 17 marca 2011

Masada-reaktywacja.

Reaktywacja wpisu o Masadzie. To od początku...
Trafiłem na ciekawy blog rosyjskiego rysownika Igora Dzisa, prezentujący jego prace, głównie batalistyka :)
Tam wśród wielu naprawdę dobrych obrazów, znalazłem ten:
http://igor-dzisblogspotcom.blogspot.com/2010/05/masada-69-ad_05.html
Rzymianie pod murami żydowskiej twierdzy Masada. Po usypanej rampie maszyny oblężnicze podpełzają pod mury, niosąc zapowiedź upadku...
Dwa lata temu miałem niesamowitą okazję być na Masadzie. Jeśli  ktoś ochotę, zapraszam na wycieczkę.
Ruszajmy!
Zostawiamy za sobą Jerozolimę i kierujemy się w stronę Morza Martwego.


Nasz szlak wiedzie przez Pustynię Judzką, a podróż zajmie nam nieco czasu. Można podziwiać widoki, ot na przykład osady beduinów, choć podziwianie nie jest właściwym słowem...


Zbliżamy się do celu naszej wędrówki. Potężna formacją skalna, na jej szczycie dostrzec można resztki murów. Nietrudno wyobrazić sobie jak to miejsce wyglądało dwa tysiące lat temu, gdy szczyt ukoronowany był pierścieniem murów obronnych  i wież. Herod wybrał dobre miejsce na fortecę i zimowy pałac.


Herod Wielki, przez Żydów często nazywany Złym, ogólnie dużo budował. Wzniósł miasto Cezarea, cytadelę Antonia w Jerozolimie, by zapewnić sobie kontrolę nad tym niespokojnym miastem, twierdze Herodium, Cypros, Macheront. Przede wszystkim jednak  Świątynię w Jerozolimie, centrum żydowskiej wiary. Żydzi go jednak nie lubili. Nie był dla nich w ogóle Żydem, jego matka była Idumejką (Żydzi uważają iż pochodzenie dziedziczy się w linii żeńskiej, coś w tym jest, w sumie tylko matka jest pewna;)) Był sojusznikiem Rzymu, to Rzymianie przywrócili go na tron po partyjskiej interwencji (musiał jednak nieźle kombinować w czasie wojny domowej pomiędzy Oktawianem a Markiem Antoniuszem). Przyjaźnił się z Grekami, sponsorował nawet pogańskie świątynie i miasta! Był bezwzględny w walce z politycznymi przeciwnikami, obojętnie czy z żydowskiej elity faryzeuszy czy z fanatycznych "narodowo-religijnych" ruchów zelockich. Rodzinnym facetem też nie był, żonę i dwóch synów wysłał na szafot. Oj, nie lubili go podani. Chrześcijanie  tez go teraz nie lubią za Rzeż Niewiniątek, której raczej nie mógł popełnić, bo już nie żył. 
Wracajmy pod Masadę. Musimy się dostać na szczyt. Z miejsca w którym jesteśmy, mamy dwie, możliwości-starożytną i nowoczesną. Obie widać na zdjęciu.


Po zboczu wije się Wężowa Ścieżka aż na szczyt. W marcu na Pustyni Judzkiej nie jest jeszcze bardzo ciepło, wiec wspinaczka mogła by być całkiem przyjemna. My jednak jesteśmy wygodnymi turystami i wybieramy kolejkę linową. Z wagonika rozpościerają się niesamowite widoki...


Hen daleko za Morzem Martwym to już Jordania. Bliżej pozostałości rzymskich obozów i muru którym legioniści opasali fortecę w czasie oblężenia. Wygląda to tak jakby legioniści opuścili swe pozycje parę miesięcy temu, a nie dwa tysiące lat. 
Docieramy na szczyt, za czasów Heroda wznosiły się tu koszary, zbrojownie, magazyny. I luksusowy pałac króla, z pięknymi komnatami i łaźniami. Dziś to częściowo zrekonstruowane ruiny.


Tutejsze magazyny musiały pomieścić potężne zapasy żywności, jesteśmy wszak na środku pustyni. Wodę z okresowych opadów zbierano w cysternach takich jak ta.


W 66 roku Żydzi wszczynają powstanie przeciwko Rzymowi. Niewielka grupa, nazwana przez Józefa Flawiusza, Sykariuszami (od łacińskiego sztylet) opanowuje Masadę. To religijno-narodowi fanatycy jedna z wielu grup w ruchu zelockim stojącym za powstaniem. Sykariusze równie chętnie zabijają Rzymian jak i innych Żydów, którzy według nich kolaborują z wrogiem. Masada staje się ich zbójeckim gniazdem. Rzymianie tłumią powstanie, burzą Jerozolimę, wygniatają  po kolei gniazda żydowskiego oporu. W końcu przychodzi tez czas na Masadę...
Pod koniec roku 72 pod murami fortecy staje X Legion Fretensis. Ta jednostka ma doświadczenie w walce z Żydami, oblegała i zdobyła Jerozolimę, zdobyła twierdze Herodium i Macheront. Teraz legioniści spoglądali na Masadę. A na nich z murów i wież blisko tysiąc obrońców. 
Rzymianie nie mieli zamiaru pchać się wąskimi ścieżkami ku bramom, pod ostrzałem Żydów. Tak oblężenia wyglądają w filmach. Otoczyli skałę murem, by nie dać  Sykariuszom uciec i zapobiec wypadom. Wznieśli wokół Masady swe warowne obozy.


Zaczęli budowę potężnej rampy po której postanowili się dostać na szczyt i przy pomocy maszyn przebić się przez mury. Rampa istnieje do dnia dzisiejszego, można po niej wejść, tak jak rzymscy legioniści.

Wiosną 73 roku rampa została ukończona i legioniści wdarli się do fortecy. Znaleźli ciała obrońców, którzy odebrali sobie życie by odebrać zwycięstwo Rzymianom. Masowe samobójstwo (a raczej morderstwo, dla Żydów samobójstwo jest bardzo ciężkim grzechem, Sykariusze zadawali sobie śmierć nawzajem) przetrwało kilka kobiet i dzieci, które ukryły się w cysternie. One opowiedziały o wszystkim Józefowi Flawiuszowi, który to spisał. Czy tak było na prawdę? Nie wiemy. Masada jest mitem, legendą. A mity nie lubią faktów. A fakty ciężko udowodnić po dwóch tysiącleciach.
Kończymy naszą wycieczkę. Pożegna nas jeden z dzisiejszych mieszkańców Masady. Piękny prawda?



wtorek, 15 marca 2011

Nie potrafię...

Nie potrafię oglądać doniesień z Japonii. W piątek jeszcze z chorobliwą wręcz fascynacją wpatrywałem się w ekran telewizora, gdy fala tsunami zgarniała wszystko na swej drodze...Statki, samochody, domy,mosty...ludzi...
Potem już nie potrafiłem, nie jestem w stanie poradzić sobie z rozmiarem ludzkiego nieszczęścia. Z obrazami jakie powstają mi w głowie, dziećmi zabieranymi przez wodę...Przerasta mnie to.Robię się na stare lata coraz bardziej męki... Jeśli ktoś potrafi niech się pomodli za Japończyków...
Wkurzają mnie też media. Nowy top one Japonia, to olewamy Libię. Tu chodzi o przekazywanie wiadomości, czy o co? Sam nie wiem. mam za mały, tępy móżdżek. Jeśli ktoś potrafi niech się pomodli za Libijczyków...

poniedziałek, 14 marca 2011

Powrót do tematu.

Wracamy do agentki Walker, która ma wielu fanów, o czym świadczą liczne filmiki na YouTube i komentarze pod nimi. Na przyklad ten...


Yvonne użyczyła głosu i twarzy jednej z bohaterek gry Mass Efect 2-Mirandzie Lawson. I śmieszna rzecz, kiedy grałem nie lubiłem tej postaci własnie za jej podobieństwo do bohaterki serialu! W Chucku ją lubię, lubię ją ogólnie, jej cyfrowa odpowiedniczka  całkowicie mi niepodeszła. Poniżej mały wywiad z aktorką o pracy nad grą i nieco o trzecim sezonie Chucka.


W jednym z odcinków Chucka pojawiła się ta Pani- Melinda Clarke. Mam jakąś słabość do tej aktorki, bo znakomita jest w rolach hmmm nie silmy się na delikatność wrednych suk. W Chucku tak samo. No i ma intrygującą urodę...


Przejdźmy do Supernatural
Ruby (wersja Katie Cassidy)
Demonica Ruby, dziwny sojusznik Winchesterów, która oczywiście rozgrywa z braćmi własną grę. No ale jak można ufać demonom...
Ruby w jest grana przez dwie aktorki. Druga Geneviev Cortese (prywatnie wybranka Jareda Padeleckiego) ma urodę nieco demoniczną, mroczną.


supernaturalseries.com


Ja jednak wolę pierwszą odtwórczynię tej roli Katie Cassidy




Wygląda jak aniołek, taka typowa amerykańska piękność, typ cheerleaderki (którą zresztą Katie była). I jej wygląd w serialu świetnie kontrastuje z tym kim jest i co robi. a jest ostra i brutalna. Kiedy trzeba, jak to demoniczna kusicielka, przybiera pozę biedactwa (wiesz piekło, demony tez mają przechlapane, kiedyś byłam człowiekiem) lub kokietki (używa się jeszcze tego słowa ?)

Bela Talbot (Lauren Cohan)



Ta laska przysporzy braciom sporo problemów. Nie mówiąc o tym ze będzie ich kiwać na wszystkie możliwe sposoby, a naiwniaki będą się dawać naciąć. Ta handlarka magicznych przedmiotów, niezależny i bezwzględny przedsiębiorca ma  swój mroczny sekret...I na koniec jest jej po prostu żal. Do zobaczenia w piekle Bela.
W roli Beli piękna Lauren Cohan, gdy kiedyś  obejrzę czwarty sezon Chucka być może dopisze ją do ulubienic z tego serialu. Gra tam w dwóch docinkach.
Trochę seriali i niewiast w nich zostało, ale za rok też dzień kobiet (ten się bardzo przedłużył), więc jeśli  ten blog przetrwa, do tematu wrócimy.

czwartek, 10 marca 2011

Serialowych kobiet ciąg dalszy...

Dzień Kobiet już dawno za nami, kwiaty więdną w wazonach, czekoladki zjedzone, parytety przyznane. Życie wraca do normy. Ja wracam do serialowych niewiast i na początek Chuck
Sarah Walker (Yvonne Strahowski a właściwie Strzechowska)




Pierwsza Polka w zestawieniu, choć urodzona w Australii. Agentka Sarah Walker, znakomita w posługiwaniu się nożem, wielka miłość Chucka Bartowskiego. Ten serial to mój numer jeden, best of the best i ogólnie czad. Czemu? Bohaterowie! Cały tabun niesamowitych postaci, które polubiłem i których historie wciągają. Realizmu szpiegostwa i akcji specjalnych tu nie znajdziemy, to zresztą nieważne, są świetne historie, świetne teksty, znakomici aktorzy i ich postacie, którymi się przejmujemy. No przynajmniej ja się przejmuje.Każdy odcinek to jak wizyta przyjaciół. Echh, wiem głupio to brzmi, no ale takim dziwnym typem jestem. Agentka Walker wygląda jak wygląda, czyli mniam. Perypetie jej związku z Chuckiem to osobny temat, trzeba obejrzeć po prostu.
Wpis będzie w odcinkach takich dziwnych ,do Yvonne jeszcze wrócimy.  Trochę nie jestem w stanie pisać...Dałem się doprowadzić do bardzo dziwnego stanu psychicznego. Echh masakra, nie cierpię nauczycieli... Dlatego rzadko  się golę, żeby nie wiedzieć jednego w lustrze.

wtorek, 8 marca 2011

Serialowy Dzień Kobiet

Dziś Dzień Kobiet. Nie lubię świąt nakazanych, kiedy presja społeczna wymaga dziwnych działań, najczęściej powiązanych z wydawaniem pieniędzy, by udowodnić swoje uczucia, przekonania itd. Możesz być cały czas w porządku, nie dasz habazia jesteś cham i prostak. Więc będąc chamem i prostakiem :) dzisiejszy wpis poświęcam wybranym kobietom z moich ulubionych seriali.
Na początek aktualnie oglądany Doctor Who.
Rose Tyler (Billie Piper)


BBC.COM
Dwa pierwsze sezony nowego Doctora Who należały do niej. Rose Tyler zwykła, bardzo zwykła dziewczyna z londyńskiego blokowiska i tak ją niestety też ubierali i czesali w serialu. Najczęściej makabra. Naprawdę ślicznie wyglądała w odcinku "Love and monsters" gdzie miała warkocz francuski. Z urodą odtwarzającej Rose Billie Piper mam problem. Na pierwszy rzut oka wcale nie jest jakoś bardzo piękna, mocne kości twarzy maja na to chyba najmocniejszy wpływ. Ale... ma bardzo ładne oczy i jest świetną aktorką. Parę razy naprawdę mocno się wzruszyłem, a sceny z ostatniego odcinka drugiego sezonu, kiedy rozstaje się z Doctorem echhh serce pęka. Billie to w ogóle zdolniacha, jako nastolatka zrobiła niezła karierę jako piosenkarka popowa.


Odważna też jest, bo po słodkiej Rose, jej nowa rola to ...luksusowa prostytutka w serialu Secret Diary of Call Girl. Ma to już cztery sezony, nie widziałem ani jednego i średnio mnie do niego ciągnie. Wole Billie jako Rose. Choć foty reklamowe są ciekawe...

SHO.COM
Z Doctorem Who jak z piosenką "Ivory and ebony"- kość słoniowa i heban.
Martha Jones (Freema Ageyman)




Jak widać przeciwieństwo Rose. Nie tylko z wyglądu, Martha jest przyszła panią doctor, lekarzem znaczy się nie Doctorem ;) Zajmuje miejsce Rose u boku Doctora, ale chyba nie w jego sercu...tego nie wiem bo jestem dopiero po trzecim odcinku serii. Martha wyraźnie jest zazdrosna o Rose, scena w łóżku w elżbietańskiej tawernie znakomita !
Aktorka Freema Ageyman (fantazyjnie się nazywa) zdecydowanie jest ładna, ma śliczny tatuaż (motylek), miło się ją ogląda u boku Doctora, ja jednak przywiązałem się do Rose.
Wspominałem już kiedyś o docinku  "Girl in fireplace", jednym z moich ulubionych, w nim jako Madam Pompadour grała Sophia Myles

BBC.COM
Odcinek jest niesamowity bo udało się i jej i Dawidowi Tennatowi (Doctor) stworzyć przekonujący duet samotnych istot, zagubionych w czasie, które nigdy nie będą razem. Choć bardzo tego pragną...Samotne Anioły...
Sophia Myles grała też w  fajnym wampirycznym serialu Moonlight, niestety zawieszonym po pierwszym sezonie.
Teraz pora na klasykę seriali ostatnich lat-Rome
Atia (Polly Walker)


HBO.COM
Ten serial zdecydowanie należał do niej- Atia z rodu Juliuszów i znakomita w tej roli Polly Walker. Intrygantka, kochanka, toksyczna matka, okrutnica, polityk, bezwzględnie dążąca do swych celów, przegrana i wygrana czasów kresu rzymskiej republiki. Matka pierwszego cesarza Oktawiana, nieszczęśliwa kochanka Marka Antoniusza (zresztą męża jej córki i ojca wnuków). Ta rola chyba dużo kosztowała Polly Walker, dużo scen seksu i nagości (pierwsza scena z jej udziałem to "ujeżdżanie" Żyda Timona) , dużo scen kiedy Atię po prostu nienawidzimy, dużo scen kiedy rozczula nas jej bezradność, słabość, kiedy jest nam jej żal.
I ostatni odcinek drugiej serii, triumf Oktawiana. Kto ma zająć główne miejsce przy boku Cezara, matka czy żona?


A potem ból, ból po utracie jedynej miłości- Marka Antoniusza.
Gaia (Zuleikha Robinson)


HBO.COM
Kolejna piękna i niebezpieczna kobieta. Tym razem z samych dołów rzymskiego społeczeństwa. Jak Atia bezwzględna, jak ona wykorzystuje swe walory cielesne, ale wrogów zabija sama. Nawet jeśli to jest brzemienna żona Tytusa Pullo. Tytus jest jej wybrankiem, może na początku tylko sposobem na poprawienie swej pozycji, potem już miłością. Narazi dla niego własne życie. Dwie mocne sceny miedzy nimi. Pierwsza to jak Tytus, na życzenie żony,  dyscyplinuje Gaie batem...Hmm brzmi to dwuznacznie, na ale scena jest po prostu hardcorowa (tak w tym znaczeniu;)). Druga kiedy ciężko ranna wyznaje Tytusowi że otruła jego żonę.


Niop wiem. Sam przez dobrych kilka minut powtarzałem sobie bardzo brzydkie słowo pod takim byłem wrażeniem.
To na razie tyle, następne serialowe kobiety w następnym odcinku;)

poniedziałek, 7 marca 2011

Masada.

Miał tu być potężny wpis o Masadzie. Nie będzie...do klawiatury dorwała się moja córka i fiuuu...ni ma....

czwartek, 3 marca 2011

Piosenek ciąg dalszy dalszego ciągu :)

Powiedzmy że zgodnie z  powiedzeniem "szczęście nie istnieje, istnieje tylko przyjemność", jest u mnie nieco lepiej. Ale że smucę tu ostatnio bardzo mocno, ciąg dalszy moich dołujących piosenek.

Sleeping Sun. Nightwish


Kolejny Nightwish na liście :) Wywołany nieco w komentarzu przez Nemezis. Świetny, operowy głos Tarji. Znakomity teledysk jest osobną historią. Tarja ma ładny w nim naszyjnik, chyba z masy perłowej. Bardzo męska uwaga to była. W teledysku faceci machają mieczami, tłuką się bardzo widowiskowo, epicka poetyka całości, a ja zwracam uwagę na błyskotki. 

Kamelot. Forever


Nowość. Zespól poznałem niedawno i przypadł mi do gustu. Ta piosenka może nie najbardziej, ale najbardziej wpada w ucho. Z prostej przyczyny zresztą. Melodia to utwór Edwarda Griega "Pieśń Solvieg" z "Peer Gynta."  Lubię kawałki muzyki klasycznej w metalowych utworach.

Daniel Landa

Czeski śpiewak, były skin, zresztą nadal tak wygląda. Ma jednak niesamowity głos i bardzo ciekawe utwory, nawet te z czasów skinowskiej grupy "Orlik". Mnie szczególnie do gustu przypadły dwie jego piosenki z repertuaru czeskiego barda Karela Kryla. 
Pierwsza to "Morituri te salutant"


"Sierżancie piasek jest biały jak ramiona Danieli" zawsze jak słucham tej piosenki cały dzień nucę sobie ten fragment. Drugi kawałek to "Ona"- mocna pieśń o wojnie.


Dobra starczy już, bo braknie mi piosenek i o czym będę pisać? 
Wczoraj łyknąłem trzy odcinki drugiego sezonu "Doctora Who", jeszcze trzy mi zostały. Znakomity jest ten drugi sezon, polecam. 


środa, 2 marca 2011

Ostatni weteran.

Wpis z przed dwóch dni, z piosenką "1916", powstał nim przeczytałem wiadomość że zmarł ostatni amerykański weteran Wielkiej Wojny. Frank Buckles miał 110 lat i odszedł 27 lutego. W czasie pierwszej wojny był kierowcą ambulansu. Na świecie żyje już tylko dwoje uczestników tej wojny. Dwoje Brytyjczyków, Florence Green i żyjący w Australii Claude Choules. Czas jest nieubłagany...W tym roku mija 90 rocznica III Powstania Śląskiego, w której obchody w mojej miejscowości jestem zaangażowany (bardzo skromne obchody). Nie ma już ani jednego uczestnika tych wydarzeń. Wszystko powoli ucieka z sfery ludzkich wspomnień. Przeszłość to wydarzenia, daty, a nie żywi, czujący ludzie. Bo ich już nie ma, od setek lat albo od 27 lutego....Jak w tekście piosenki "i nikt nie pamięta naszych imion."