poniedziałek, 30 maja 2011

Piszę do ciebie kochanie...czyli jak dobić jeńca wojennego.

Jest taka scena w filmie "Jarhead". Wojskowy obóz, tablica i na niej żołnierze przyczepiają zdjęcia i listy od żon, dziewczyn, kochanek, które kiedy oni walczą o wolność i demokrację (czekają na rozkaz ataku na Irak), postanawiają powiedzieć im żegnaj. Ot, takie życie. Co ciekawe takie tablice to nie nowy pomysł. Czytam własnie o alianckich jeńcach w niemieckich obozach. Tam też pojawiały się takie "ściany", a teksty z niektórych listów stawały się częścią obozowego folkloru. Zresztą nie tylko z listów od niewiernych niewiast, ogólnie z przychodzącej z domu korespondencji. Mała próbka:
"Tak się cieszę ze cię zestrzelili, nim latanie stało się naprawdę niebezpieczne."
"Zrywam nasze zaręczyny, raczej wyjdę za bohatera roku 44, niż tchórza z 43." (bardzo taktowny tekst, facet musiał się nieźle po tym zdołować)
Jeniec wysłał list z podziękowaniem do kobiety w Anglii, która przysłała mu sweter. Otrzymał następującą odpowiedz: "Z przykrością dowiedziałam się że dostałeś mój sweter, zrobiłam go dla kogoś kto walczy". (w domyśle nie jest cholernym tchórzem, który się podał i siedzi sobie wygodnie w obozie)
"Nie  myśl o szybkim powrocie do domu bo mieszkam z pewnym Amerykaninem i dobrze się bawimy. Wkrótce urodzę jego dziecko, ale wybacz mi jak wybaczyła mi matka. Ted przysyła ci papierosy." (Ted to zapewne ten Amerykanin ;))

wtorek, 24 maja 2011

Torchwood. Children of Earth...

Trzeci sezon Torchwood, w zasadzie mini seria, pięć odcinków, każdy poświęcony wydarzeniom jednego dnia. Wszystko pod tytułem Children of Earth-Dzieci Ziemi. Ech, mam problem, bo nie wiem jak to opisać. Może najpierw bez emocji, na sucho. Ogląda się to dobrze, jest obce zagrożenie dla ziemi, są tajemnice przeszłości, konspiracje, rządowe sekrety, momentami jest jak w thrillerze politycznym. Są utarte szablony, ale które lubimy oglądać-bezwzględne służby specjalne, politycy dbający  jedynie o własną skórę, kosztem ludzkiego życia. Jest świetny i przerażający pomysł obcych komunikujących się poprzez dzieci. Jest znakomita rola Petera Capaldi. Są też typowe dla Torchwood braki, zespół zachowuje się momentami idiotycznie (nie tylko zresztą oni), znów niby błyskotliwe pomysły przychodzą w ostatnim momencie. Ogląda się to jednak nieźle, wciąga, jest mocne...no właśnie...W pewnym momencie zacząłem odczuwać niesmak i poczucie że przeginają. że po prostu jestem emocjonalnie szantażowany. Nie chodzi że serial SF nie może  być poważny, pełen uczuć i emocji (taki jest Doctor Who), ale tu zrobiono, jak dla mnie, krok za daleko. Postanowiłem sprawdzić czy tylko ja tak czuję. Na imdb,com poczytałem opinie widzów i parę osób czuło tak jak ja. Pozwolę jedną  sobie przytoczyć.
Użytkownik sarastro7 pisze: "(...)Ekstremalna emocjonalna pornografia."
O co chodzi? SPOILER! O to czego chcą obcy, a chcą dzieci, których używają  jako narkotyków. I politycy postanawiają dzieci dać, 10% populacji, oczywiście te z gorszych szkól , biedniejszych dzielnic. Dla pokazówy dzieci urzędnika który prowadzi negocjacje z obcymi. Zabije cała swoją rodzinę i siebie. A Jack by ratować dzieci zabije swojego wnuka. Jedna z opinii z imdb.com :"Plus martwy dzieciak! Oglądamy jak umiera w cierpieniu! Ogladamy jego matkę w łzach, krzycząca o pomoc z jego martwym ciałem w ramionach! Bawcie się, to rozrywkowa SF"
Widzimy żołnierzy pakujących dzieci do autobusów, wyciągających je przemocą z domów.


Twórcy przeprowadzają emocjonalny gwałt. Przynajmniej na mnie. Nie kupuję tego, nie przekonali mnie wcześniej obcym zagrożeniem. No tak zabili Ianto, wytruli parę osób, ale to wszystko wynikało z debilnych zachowań Torchwood! Brak pomysłów na akcję postanowiono zastąpić scenami rodem , no tak rodem z czasów Holocaustu. Nie wiem czy Pan Davies wie co to było "Wielka Szpera" w łódzkim gettcie. Nie wiem czy wie kim był Chaim Rumkowski. Nie wiem czy wie ze naprawdę oddawano na śmierć dzieci w złudnej nadziei na ocalenie innych. Ja wiem i nie potrafię oglądać piątego odcinka Dzieci ziemi spokojnie.Jak mówiłem czuje się emocjonalnie zgwałcony. Zapewne jestem przewrażliwiony, choć wiem ze wiele osób myśli podobnie, może takie odczucia mają tatusiowie. Może...
Pisałem kiedyś że zmiana głównego scenarzysty Doctora Who odstręcza mnie od nowych sezonów. Jednak po tym co Davies zaoferował mi w Children of Earth, zmieniłem zdanie. Mam nadzieję że czekające na mnie specjale Doctora mnie nie zawiodą.

poniedziałek, 23 maja 2011

Primeval 1-3...co ja o tym myślę.

Jak się kiedyś odgrażałem, po dwóch sezonach Torchwood, postanowiłem sobie zobaczyć Primeval. Ot, tak przed Children of Earth i dla porównania. Wszak Primeval to też opowieść o grupie specjalnej borykającej się z problemami czaso-przestrzennymi. Pomysł może nie jest świeży, trochę zalatuje Stargate (na początku trzeciej serii mamy zresztą podobny klimat, egipska "Klatka Słońca"), pojawiają się anomalie (zresztą fajne wizualnie, jak rozbite kawałki lustra) dziury w czasie przez które można się przedostać w przeszłość i przyszłość. Przez które coś może przyjść do nas... I w skrócie można by tak było o serialu powiedzieć-przez anomalie przełażą paskudztwa i dzielny zespół z nimi walczy. Dinozaury, mamuty, tygrysy szablo zębne biegają po Anglii.

Impossible Pictures

Na szczęście twórcy nie poszli na łatwiznę i dodali ciekawe intrygi. Czy to z Helen, zaginioną żoną profesora Cuttera, szefa zespołu. Czy to z przepychankami między rządowymi agendami. Wszystko dosyć zgrabnie poskładane. Może napiszę co mi się nie podobało i co się podobało.
Zacznijmy od minusów.
-Czasem jest naiwnie, czasem jest dziwnie niekonsekwentnie (żołnierze osłaniający zespoł często znikają oddając pole do popisu bohaterom) i rożne takie nielogiczne drobnostki. Już nie mówiąc że wszyscy mają w nosie bakterie, wirusy, grzyby i inne tego typu wesołości, które mogły by przez anomalie przeleźć do nas lub odwrotnie.
- momentami drewniana gra niektórych aktorów-zwłaszcza Douglasa Henshalla (profesor Cutter) i Jamesa Murraya (Steven), jakoś tak jedna mina do każdej sceny im się zdarzała.
- typowe dla brytyjskich seriali- za mało odcinków w serii :)
I w sumie jak dla mnie większych grzechów brak. Czas na plusy:
- pierwsza scena-kobieta ucieka przed dinozaurem na opustoszałym parkingu supermarketu. Twórcy od razu wprowadzają nas w konwencję, wiemy czego się spodziewać, wiemy że będzie dziwnie i nie koniecznie zawsze poważnie. Ale prehistoryczna bestia jest straszna i groźna wiec będzie też dreszczyk emocji i niebezpieczeństwa. Te parę minut i jesteśmy właściwe nastawieni do całego serialu. Późniejsze poważniejsze motywy zgrabnie wchodzą  w tok serii.
- jakość efektów specjalnych i pomysły na bestie- jak na serial efekty specjalne są znakomite, potwory wyglądają jak "żywe" i świetnie wchodzą w interakcje z otoczeniem. Twórcy nie ograniczają się do typowego zestawu raptor, mamut, tygrys i coś jak T-Rex. Sprowadzają na przykład ptaki dodo :)

Impossible Pictures

Zresztą nie tylko z albumów wymarłych zwierząt czy paleontologicznych tablic pojawiają się zwierzęta. Także stwory nieistniejące (albo których szczątków nie wykopano ;)) i z przyszłości. Choć wygląd przyszłościowego drapieżnika podszedł mi średnio

.
-znakomite czarne charaktery! Na pierwszym miejscu oczywiście Helen Cutter, która wskoczyła na wysoką pozycję moich ulubionych filmowych wrednych suk ;)

Impossible Pictures

Oliver Leek, archetypiczny niemal szary urzędnik i popychadło, który okazuje się być mistrzem intrygi i przysporzy  wiele, wiele kłopotów. Wyśmienity w tej roli Karl Theobald.

Impossible Pictures

I kolejna wredna niewiasta, Christine Johnson, takich urzędników kochamy nienawidzić.

Impossible Pictures

- James Lester (Ben Miller) znakomita postać urzędnika, który nie tylko musi radzić sobie z anomaliami, ale z zespołem. Typowy przedstawiciel brytyjskiego korpusu służby cywilnej dodaje serii dużo humoru.


- hmmm teraz plusy, gdzie wystarczy obraz zamiast słów...Abby (Hannah Spearritt)

Impossible Pictures

Claudia Brown/ Jeny Lewis (Lucy Brown)

Impossible Pictures

Sarah Page (Laila Rouass)

Impossible Pictures

- duży plus za odcinek z rycerzem

Impossible Pictures

Podsumowując. Primeval sprawił mi więcej przyjemności niż Torchwood. Twórcy tego ostatniego nie do końca mnie przekonali do swojej konwencji, czasem chcą byc chyba nawet zbyt poważni i dorośli. Primeval nie sprawia mi tego typu kłopotów, owszem jest bardziej rozrywkowy, też wpada na mielizny scenariuszowe. Jednak bardziej strawnie się to ogląda. Jeśli ktoś zastanawiał by się nad kupnem DVD z Torchwood, albo Primeval, doradzam Primeval. Chyba lepiej wydane pieniądze.
Wyczytałem że twórca Torchwood i dawny główny scenarzysta Doctora Who, Russell T. Davies, powiedział że i owszem Primeval jest super, ale odrażające jest iż w głównej obsadzie są sami biali ! (przynajmniej dwa pierwsze sezony) Nie ma jak konstruktywna krytyka! Strzał poprawnością polityczną jest naprawdę super. Trochę mi się smutno zrobiło, bo przyjąć takie myślenie to Freema Agyeman rolę w Doktorze Who nie dostała za swój talent aktorski, lecz dlatego że Davies stosuje klucz rasowy w obsadzie po białej jak mleko Billie Piper musiała być murzynka. Skoro tak to dlaczego  sam Doctor nie jest Hindusem, Jamajczykiem albo dajmy na to Maorysem (super by był Doctor Maorys!!) Heh, dowalił konkurencji.
W nocy skończyłem Torchwood Children of Earth. Wkrótce co ja o tym myślę.

sobota, 21 maja 2011

Wojna domowa w Katowicach- "wilcze" echa. cd.

O konferencji, chyba już ostatni raz ;) Na stronie 14. pułku z Luizjany przeczytać można obszerną i ciekawą relację z sesji, tak jak wyglądała oczyma rekonstruktorów :)
http://csaregiment.pl/pl/imprezy/2011/36-konferencja-qw-150-lecie-wojny-secesyjnejq-11-12-maj-katowice.html
A rekonstruktorzy oczyma innych wyglądali tak ;)

środa, 18 maja 2011

Wojna domowa w Katowicach- "wilcze" echa.

Nadal o secesyjnej konferencji. Na histmagu (który był patronem prasowym konferencji) pojawiła się relacja. Jako jedyny z prelegentów załapałem się na fotę, ciekawe czym sobie zasłużyłem ;). Autor relacji zrobiłem ze mnie reprezentanta Uniwersytetu Śląskiego. Wprawdzie już nic mnie nie łączy, po skreśleniu z listy studentów studiów doktoranckich, z moją Alma Mater- Uniwersytetem Opolskim, jednak innych barw klubowych nie przywdziewam ;). Przy moim nazwisku w programie konferencji było pusto, bo chyba by nie pasowało Gimnazjum nr.2 :) Relację, bardzo ciekawą, znaleźć można tutaj:
http://histmag.org/?id=5534
Przytuptała też jakaś lokalna telewizja. Na to trafiłem całkowicie przypadkiem. Dużo z pokazu rekonstruktorów i wypowiedzi profesora Dariusza Nawrota i pomysłodawcy konferencji Zbigniewa Mazuraka (ma być z czego dumny)


Z pomnikiem Longstreeta o którym wspomniał Pan Profesor to jest trochę śmieszna sprawa. Generał Longstreet, jeden z lepszych dowódców Konfederacji, jeden z zaufanych generała Lee, po wojnie podpadł swoim dawnym towarzyszą broni.W skrócie za co. Bo włączył się w proces rekonstrukcji, popierał Republikanów, a nawet na czele milicji stanowej (złożonej w znacznej mierze z czarnoskórych) tłumił (średnio skutecznie i odnosząc rany) protesty białych radykałów w Nowym Orleanie. Dawni koledzy nie szczędzili mu "miłych" słów, ot na przykład "że jest trędowatym lokalnej społeczności".  Wyciągano przeciwko niemu też argumenty z czasów wojny, zwłaszcza jego decyzje i działania w czasie bitwy pod Gettysburgiem. Zrzucano na niego odpowiedzialność głównie za niepowodzenia działań drugiego dnia bitwy. Tak więc to środowiska konfederackie w pewien sposób wyrzuciły go poza nawias bohaterów "straconej sprawy".
W 1991 roku powstał General Longstreet Memorial Found, który postawił sobie za zadanie zebranie funduszy i postawienie generałowi pomnika na polach Gettysburga. W celu oczyszczenia jego pamięci z pomówień jego "tak zwanych towarzyszy". Jak pisze Gary Gallagher w "Causes Won, Lost & Forgotten. How Hoolywood and Popular Art Shape What We Know About Civil War."  w zbieraniu funduszy pomogły dwie rzeczy -książka "Killing Angels" i jej ekranizacja "Gettysburg". W obu postać Longstreeta jest przedstawiona bardzo pozytywnie, jako tego którego rady, gdyby przyjęte przez Lee, mogły by zmienić przebieg batalii. Dodajmy że w filmie grał go popularny aktor Tom Berenger. Tak wiec pieniądze się znalazły w końcu i postawiono w 1998 pomnik. No może pomniczek. Wygląda on tak.

http://www.gettysburg.stonesentinels.com
Trochę jak konik z karuzeli. Gallagher pisze jeszcze że w zasadzie rzeźba Longstreeta nie przypomina jego, tylko własnie aktora Toma Berengera.
Hmm, popatrzmy:

http://www.mikelynaugh.com
Tak prezentował się Longstreet w czasie wojny:


A tak Tom Berenger wcielający się w jego role w filmie:


No cóż, wnioski trzeba wyciągnąć samodzielnie. Najlepiej wybrać się do Gettysburga i zobaczyć samemu:) Jeśli ktoś był lub się wybiera niech opowie ;).
Żeby pozostać w klimatach Gettysburga, świetna piosenka Iced Earth "High Water Mark" i fragment filmu. Jest oczywiście Longstreet.

sobota, 14 maja 2011

Wojna domowa w Katowicach, czyli konferencja na Uniwersytecie Śląskim.


Dawno tak przyjemnie i pożytecznie, zwłaszcza dla moich szarych komórek, nie spędziłem czasu, jak w środę i czwartek. Zapewniła mi to konferencja o wojnie secesyjnej zorganizowana przez studentów-historyków z Uniwersytetu Śląskiego. Za organizację i przebieg konferencji należą się im zresztą wielkie brawa. Mnie też udało się załapać z moimi dawnymi już co nieco wypocinami o udziale Ślązaków w wojnie secesyjnej. Trochę nieswojo się czułem pośród studentów i naukowców, no ale to takie moje małe kompleksy ;) Miło było poznać ludzi z całej Polski, z tak potężną wiedzą i tak sympatycznych i wysłuchać wielu ciekawych referatów.   Bardzo zresztą różnorodnych od przebiegów bitew, losów emigrantów, europejskich obserwatorów (pozdrawiam Lancariusa) po obozy jenieckie (mam nadzieję ze praca doktora Niwińskiego na ten temat ukarze się szybko drukiem), czy jak wydawało by się drobne źródła mogą dać wiele informacji.
Zaletą konferencji była obecność przedstawicieli dwóch grup rekonstrukcyjnych-58 pułku piechoty Nowego Jorku i 14 pułku z Luizjany. Świetni ludzie z pasją i wiedzą, którzy nie tylko dali świetny pokaz musztry i strzelania, ale pozwolili takim żółtodziobom jak ja, którzy nie "widzieli słonia" ;) złapać za broń i "puknąć" sobie. Było to moje pierwsze w życiu strzelanie z broni czarno prochowej!
Dostałem się pod komendę Piotra z 14. z Luizjany, który zadbał by wszystko przebiegło jak należy. A wyglądało to mniej więcej tak:


Papierowy ładunek już dawno przegryziony (proch fajnie smakuje ;) no byle nie w dużych ilościach) i wsadzony do lufy. Teraz ubijam go w lufie wyciorem. Trzymanie wyciora, jak zwrócił mi uwagę Piotr, jest ważne, na focie robię to prawie właściwie, wcześniej próbowałem ubijać proch tak, że gdyby zdarzyło się broni wtedy wystrzelić (lufy bywały czasem tak rozgrzane że zapłon prochu następował w nich samoczynnie, często wspominali o tym żołnierze) z dłonią było by niewesoło;).

  
Kapiszon ląduje na spłonce i wszystko gotowe by...


Tak więc zostałem przeszkolony i mogłem ruszyć bronić ojczyzny, w tym wypadku Skonfederowanych Stanów Ameryki przed Jankesami.


Chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim organizatorom konferencji, referentom i rekonstruktorom. No i mam nadzieję że będzie jeszcze nie raz okazja się spotkać, a nawiązane kontakty nie wygasną. Wielkie dzięki i pozdrowienia. Na koniec piosenka :)

wtorek, 10 maja 2011

Zaległości i aktualności.

Ten post miał pojawić się wczoraj, ale jakoś nie dało się pisać.Różne sprawy rodzinne, zdrowotne, musiałem też przeredagować jeden z moich artykułów, bo będę go przedstawiać na konferencji (o tym później).Trochę się nazbierało rożnych rzeczy o których chciałbym po marudzić. Na początek scena z parku na ulicy Furgoła, jak wspominałem wzięli się za jej rozbiórkę. Jak słusznie przypuszczałem chodzi o Around the Rock Pozostałość po koncertowej muszli jest za mała na duże koncerty, które mają miejsce w czasie festiwalu i przeszkadza w rozstawieniu scen składanych. Trzeba wiec zagospodarować inaczej to miejsce, i jeden z organizatorów festiwalu się za to wziął. Jak mi mówił ma też pomysły na cały park, żeby lepiej się nim zająć.
Jedno jednak trzeba przyznać starej scenie. Jej żelbetonowa konstrukcja broniła się przed demolką, jak fort Vaux przed Niemcami.
Najpierw taki sprzęt ruszył do akcji:


Potem taki, który nieco ucierpiał w starciu z sceną. Coś tam się poluzowało, pociekł olej i Panowie biegali i szukali gdzie by tu pożyczyć narzędzi:) Niestety nie miałem przy sobie mojego zestawu do naprawy i konserwacji ciężkich maszyn budowlanych. No pech chciał że prawie go zapomniałem ;)


Wczoraj jednak zniknęły pod zwałami ziemi ostatnie ślady starej muszli koncertowej...
Skończyłem kolejną smutną książkę. Po "The Kaisers Holocaust" czytelniczo pozostałem w Afryce, najpierw w Afryce Południowej, a konkretniej w Zululandzie. To dzięki naprawdę epickiej książce "The Washing of the Spears." 600 stron, drobnym drukiem o skomplikowanych i krwawych dziejach tej części Czarnego Lądu.Potem przeniosłem się na kartach "King Leopolds Ghost" do Konga. W podtytule tej ksiązki czytamy iż jest to opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie. Chciwości przede wszystkim  króla Belgów Leopolda, który wykroił sobie w Afryce prywatne państwo, terrorze jakim było ono rządzone i jakim wyciągano z niego zyski (obraz odciętych dłoni i stóp dzieci będzie mnie długo prześladował). No i bohaterstwie osób, które postanowiły to zmienić lub ukazać prawdziwe oblicze "humanitarnego" państwa Leopolda. Jak ukazał to Joseph Conrad, który widział ten horror na własne oczy,w "Jądrze ciemności". Smutna jedna z myśli tej książki, o ślepocie empatii. Obrońcy Konga byli zwolennikami brytyjskiego kolonializmu i nie widzieli jego win, nie zauważyli ludobójstwa na Hererach i Nama przeprowadzonego przez Niemców. Ta ślepota, taka selektywna ślepota dziś jest chyba mocniejsza. W dobie "szybkich" mediów przeskakujemy od tematu do tematu, często od tragedii do tragedii. Wybucha jakaś akcja pomocowa, jakieś zbiórki koncerty. A potem zmiana, jakieś inne miejsce na świecie, jakieś inne cierpienie i tragedia. Gdzieś zostają porzuceni ludzie, bo wyjechały wozy transmisyjne, reporterzy, nawet nie wiemy czy wrzucony przez nas pieniążek do nich dotarł. Czy zadajemy sobie takie pytanie? Czy to nas jeszcze interesuje? Przecież w wiadomościach właśnie pokazują takie straszne rzeczy . Tyle ze niektórych miejsc prawie nigdy nie pokazują... "Duch króla Leopolda" to ponura książka, bo prawdziwa.
W zeszłym tygodniu zmarł Cloude Choules, ostatni żołnierz, a w zasadzie marynarz Wielkiej Wojny (żyje jeszcze niewiasta, która była w brytyjskich służbach pomocniczych). Wieczny odpoczynek...



Wczoraj i przedwczoraj(zależnie czy wybieramy opcję wschodnia czy zachodnią) rocznica zakończenia II Wojny Światowej w Europie. U nas, pewnie po natłoku obchodów majowych, praktycznie niezauważona. Co ciekawe Polsat się wpasował puszczając "Upadek". W Moskwie oczywiście defilada, a mnie od razu przypomina się dzieciństwo, kiedy siedziałem przed telewizorem oglądając defiladę, bo zresztą nic innego nie było. I dwie pieśni, które zakodowały mi się w głowie, i siedzą w niej po dzień dzisiejszy.



Wczoraj minęło też 45 lat od emisji "Czterech pancernych i psa", ale o tym może kiedyś indziej...
W środę i czwartek będę uczestniczył w Konferencji naukowej na Uniwersytecie Ślaskim na temat wojny secesyjnej (program na przykład tutaj: http://histmag.org/?id=5506 )Przedstawię moje wypociny na temat udziały Ślązaków w tym konflikcie. Mam nadzieję także porobić nieco fot rekonstruktorom. He, he wezmę moje unijne kepi, które kiedyś sobie sprawiłem, może dają mi przymierzyć się do karabinu ;)

piątek, 6 maja 2011

Torchwood sezon drugi.

No i przyszedł wreszcie czas na moją recenzję drugiego sezonu Torchwood. Po pierwsze podobał mi się bardziej niż pierwszy, tak całościowo. Choć brakowało tak mocnych odcinków jak Out of Time.
Zespół zachowuje się bardziej profesjonalnie (tylko trochę bardziej), sporo ciekawych pomysłów, parę naprawdę świetnie zrobionych scen. Minusy pierwszego sezonu pozostały, ale mniej rzucają się w oczy. Choć może wynikać to z przyzwyczajenia do konwencji serialu. No i gościnne  występy Marthy Jones :).
To jedźmy z odcinkami (spoilery oczywiście mogą się trafić!)
1. Kiss, Kiss, Bang, Bang


Kapitan Jack wraca do swojej gromadki. Jak się okazuje radzili sobie bez niego nawet nieźle, gonili ryby po Cardiff na przykład (przezabawne otwarcie odcinka, choć nie dla ryby). Wraca Jack, ale pojawia się też jego znajomek z daaawnych czasów Kapitan John Hart. Mocno zakręcony, mocno rozrywkowy, cholernie niebezpieczny Otwarcie sezonu z biglem, głównie dzięki zamieszaniu spowodowanemu przez Harta, masa świetnych tekstów (na przykład ten- Hart:Ho, Ho, więc twój zespól ma nazwę? Kocham nazwy zespołów, no dawaj.
Jack: Torchwood
Hart: Och. Nie Excalibur? Uch, Śnieżyca? Gliniarze w bikini? Nie? Torchwood. Ojej.)
No i kolejne spojrzenie w przeszłość Jacka i zapowiedz nadchodzących kłopotów.
2. Sleeper


 Pewna niewiasta przekonuję się że jej życie było ułudą, fałszem, a ona sama nawet nie jest człowiekiem... Epizod  w stylu Philipa K. Dicka. Pytanie o własną tożsamość, realność rzeczywistości w której się funkcjonuje i że o człowieczeństwie nie decyduje biologia, ale uczucia i działania. Takie jak poświęcenie. Bardzo dobry odcinek.
3. To the Last Man


Co roku, od 1918, Torchwood wyciąga z swojej lodówki i odmraża Tommiego. Bo chłopak może się przydać. No i rzeczywiście  się przydaje, by załatać czasową anomalię. Nie skończy się to dla niego dobrze.
Kolejny dobry odcinek, urocze "randkowanie" Toshiko i Tommiego, nawiązania do Wielkiej Wojny , które tak lubię (z smutną refleksja o 306 brytyjskich żołnierzach rozstrzelanych  za tchórzostwo, bo nad diagnozowaniem stresu pola walki. dopiero pracowano. Dla porównania w armii niemieckiej egzekucji było 48). No i przeszłość Torchwood, zespól Anno Domini 1918:


4. Meat


Świetny pomysł odcinka. Handel obcym mięsem :) zwłaszcza ze źródło jest niewyczerpalne:) Narzeczony Gwen, Rhys dopuszczony do sekretów Torchwood. Całość średnia i zdecydowanie nie dla wegetarian.
5. Adam


Kolejny dobry odcinek. Obcy żywiący się wspomnieniami i dowolnie je kreujący. Nieźle namiesza w życiu zespołu. Dowiemy się co z przeszłości Jacka boli go najbardziej. Trochę refleksji po tym epizodzie mnie naszło. Że tak naprawdę liczą się tylko wspomnienia? Jak łatwo je potrafimy zmienić? (odwieczny problem historyków, krytyka źródła się kłania). Najsmutniejsze to że kiedy o nas zapominają, przestajemy istnieć.
6. Reset


Gościnnych występów Marthy Jones początek. W sumie to największy plus odcinka, jeszcze koncept instytutu wykorzystującego obcych do eksperymentów medycznych i uzyskany "lek" Reset i marzenie każdego szpiega w postaci szkieł kontaktowych robiących za kamerę, nadajnik, radio i posiadających HUD.
Całość wyszła tak sobie. W finale Owen dostaje kulkę...
7. Dead man Walking


Powrót ożywiającej rękawicy (druga do pary). Ożywienie Owena nie było dobrym pomysłem. Śmierć w własnej osobie kroczyć będzie po ziemi. Parę naprawdę makabrycznych tekstów, nawiązanie do epidemii Czarnej Śmierci, parę niesamowicie zmontowanych scen.
8. A Day in the Death


Mam problem z tym odcinkiem. Mieszane odczucia. Owen nadal nie żyje. Odejść jednak nie może...
Najmocniejsze sceny to wspomnienia weselne niedoszłej samobójczyni. Ciężki epizod...
9. Something Borrowed


Najbardziej rozrywkowy i najlepszy odcinek serii. Ślub Gwen i Rhysa przybiera naprawdę niesamowity obrót. Niechciana, nagła ciąża, to tylko jeden z problemów. Zawsze jest jeszcze teściowa:)


10. From Out of the Rain


Znów dobry odcinek. Powrót makabrycznego wędrownego cyrku. Trochę za mało klimatu grupy cyrkowców, w zasadzie freak show jakie szwendały się po Europie i Ameryce lata temu (taki klimacik miał odcinek Supernatural z Rakshasa).
11. Adrift


Gwen na prośbę kumpla z policji bada sprawę tajemniczego zniknięcia nastolatka. Okazuję się że czaso-przestrzenny uskok pod Cardiff działa w obie strony, i czasem porywa on ludzi. Niektórzy wracają...
Smutny odcinek, ze w sumie prawda nie zawsze jest lepsza. Bo zabija nadzieję.
12. Fragments


Zbliżamy się do finału. Zespół z typowa dla siebie naiwnością wpada w pułapkę. Ich pogrzebanie pod gruzami daje możliwość pokazania jak trafili do Torchwood. Najlepsza opowieść Toshiko i Jacka. Wiktoriańskie Torchwood rządzi :) (aczkolwiek biorąc pod uwagę pozycje kobiet wtedy,  żeński team to ekstrawagancja twórców, choć dająca niezłe możliwości, gdyby powstał serial o początkach instytutu buuu takie Torchwood chcę). Odebrałem ten odcinek jako taki trochę zapychacz miejsca. Przedostatni odcinek, dajmy wspominki, małe wprowadzenie do finału, a co się będziemy wysilać. Nie żeby mi się nie podobało, ale jakoś nie w tym miejscu.
13. Exit Wounds

No i finał. Powrót Harta i rodzinne spotkanie po latach. I rodzinna zemsta...Mocne zakończenie sezonu, zdecydowanie lepsze niż pierwszego. Szkoda Toshiko...Torchwood nie będzie już takie samo.



Podsumowując. Hmmm, ja chce wiktoriańskie Torchwood!!! Teraz była by pora na  Children of  Earth, czyli mini trzeci sezon. Postanowiłem jednak odpocząć sobie od Jacka i jego czeredki i zobaczyć jak radzi sobie inny zespół do zadań "specjalnych". Czyli chłopcy i dziewczęta z serialu Primeval. Pewnie też napisze o tym parę zdań.

środa, 4 maja 2011

Rocznice, obchody, akcje służb specjalnych i powrót zimy...

...czyli szczęśliwie lub mniej za nami długi weekend majowy. Jak wczoraj usłyszałem tragedia grillowa, wolne a tu taka pogoda. Aura rzeczywiście wycięła numer i znów wczoraj kilka osób wspominało iż ostatni taki maj to bodajże 1987 i pochód w śniegu.
Amerykanie cieszą się że dorwali Bin Ladena. Nie będę kłamać też się cieszę. Na takiej zasadzie prostej sprawiedliwości, życie za życie. Problemów to nie rozwiążę, ale administracja Obamy choć raz pokazała że ma jaja.
Polacy cieszą się z beatyfikacji Jana Pawła II.
No i obchodzą święta narodowe. Co mi się bardzo podobało w tegorocznych obchodach? Że próbuję się zaszczepić tradycję noszenia barw narodowych, politycy, prezenterzy telewizyjni wszyscy występowali z biało-czerwoną kokardą. Wiele instytucji promowało ubarwienie budynków publicznych i noszenia kokard, wstążek.Mam nadzieję że to chwyci i za parę lat już na kilka dni przed 3 maja lub 11 listopada wszyscy na ulicach będą mieli biało czerwone elementy. Tak jak w Wielkiej Brytanii maki przed 11 listopada.
Wczoraj na naszych lokalnych obchodach tylko ja miałem wstążkę w klapie. He, he śląski "separatysta", "ukryta opcja niemiecka" jako jedyny.
No własnie bo wczoraj jeszcze jedna ważna rocznica, wybuch trzeciego powstania śląskiego.
Najpierw co było u nas. W zasadzie typowo. Wszystko zawsze rozbija się o pieniądze, ale jak zobaczyłem co było w Katowicach (o czym dalej) to powiem nie było źle. Oczywiście dobrze by było gdybyśmy wydali zgrabną książeczkę (i nie mówię o moich wypocinach sprzed wielu lat) plakaty (parę lat temu udało mi się przekonać powiat do plakatów i widokówek powstańczych), sesję popularnonaukową i porządną rekonstrukcję historyczną. Po niej festyn, a co! Z piwem, wusztem, śpiewem i tańczeniem. żeby każdy coś z tego miał.
W naszej gminie posadziliśmy drzewka na pamiątkę rocznicy, nazwane imionami trzech powstańców Teofila Bieli, Piotra Furgoła i Jana Szuły. Zawiązał się społeczny komitet budowy pomnika na stulecie. Stoi wystawka o której wypominałem już parę razy. Chóry pośpiewały, księżą pożykali. Ja zanudziłem zebranych swoimi wywodami. Co udokumentował mój niezastąpiony Dyrektor :)


Tak naprawdę tej rocznicy nie było. Mówię w skali kraju i medialnie. Albo ja nie zauważyłem. Nie dziwę się jednak ze nie było. Bo co przygotowano w Katowicach? Prócz godnego złożenia kwiatów. Prócz przemówień polityków wojewódzkich pełnych frazesów i wyświechtanych haseł, o zawsze polskim Śląsku.Przemówienia nic nie kosztują.  Była rekonstrukcja. Walk powstańczych. Mój Boże, z całym szacunkiem dla chłopców w mundurach, którzy za pewno dali z siebie wszystko, co to za szopka! Pal licho, co regularne niemieckie wojsko robi w trzecim powstaniu. Pal licho jeszcze inne rzeczy. Ale co to jest?! W mieście wojewódzkim, w rocznicę wydarzenie, które zadecydowało o losach Górnego Śląska. Coś takiego!
Mała galeria tutaj:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/51,35019,9533804.html?i=0
Dla porównania obchody 90 rocznicy powstania wielkopolskiego
http://www.dailymotion.pl/video/x7v5fl_20081227-011_news
Fragment widowiska Filipa Bajona, daruje zdjęcia z rekonstrukcji, daruje piosenki i komiksy.
JEST MI WSTYD !!! JEST MI NAJZWYCZAJNIEJ WSTYD!!!
Żadna telewizja nawet na pasku nie puściła informacji o rocznicy powstania, nie pojawił się ani jeden program nawiązujący. Katowic czy Opola nie nawiedził ani Prezydent, ani Premier. Dlaczego? Bo sami to mamy w dupie!
Jeszcze galeria z Opola. Ktoś tu miał lepszy pomysł !
http://opole.gazeta.pl/opole/5,35114,9532511,Opolanie_uczcili_rocznice_Konstytucji_3_maja_i_III.html?i=0
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,9532390,Deszczowe_swieto_Konstytucji_3_Maja_w_Opolu__WIDEO_.html