poniedziałek, 31 października 2011

Halloween!!! Dynie rządzą!

Jasne, to nie nasz obyczaj, nie licuje z powaga jutrzejszego święta, tak jak licują jarmarczne znicze, no i pogaństwo i satanizm. Dziś Halloween, w Stanach, Wielkiej Brytanii dzike szaleństwo, echo dawnych wierzeń i obyczajów, jeszcze z celtyckich czasów Europy. Wśród tradycji drążone dynie, Jack OLentern, rozpoznawczy znak tego święta. 
Dynia, u nas zwana banią, to super warzywo. Wielkie, kolorowe i zdrowe. Rok temu po raz pierwszy u mnie padło ofiarą Halloween. Dorwałem biedną dynię i pochlastałem nożem. Sprawiło mi to dużo frajdy, babranie się w dyniowych bebechach i nurzanie w pogaństwie. Zeszłoroczną wigilię Wszystkich Świętych rozświetlał mi o taki Jack Latarenka.


W tym roku zrobiłem dwie dynie, jedną pomarańczowa, a drugą białą. Ta biała miała bardzo grubą skórę, nieźle się namachałem nożem. Frajdy jednak dużo i tak dwie dniowe latarnie świeca sobie w pokoju, jedna na stole, druga pod. 
Pomarańczowa, wersja soft dla mojej córki, prezentuje się tak. 


Teraz biała.



Starałem się żeby była do kogoś podobna...


Podobieństwo jest jednak średnie...Za rok wyjdzie lepiej! :)
Wystrzegajcie się złych duchów tej nocy...

niedziela, 30 października 2011

Steampunk i moda.

Już wielokrotnie pisałem że lubię steampunk. Mariaż XIX stulecia, maszyn parowych, wiktoriańskich klimatów i fantastyki bardzo mi odpowiada. Zresztą dla wielu ludzi steampunk stał się formą kultury (subkultury?), wyrażania siebie, nie tylko poprzez literaturę, ale poprzez sztuki plastyczne,muzykę,  czy popularne pośród wielu miłośników różnych odmian fantastyki przebieranki.
No i własnie steampunkowa moda, z dobrodziejstwem  inwentarza z XIX wieku, gorsetami, krynolinami, kamizelkami, surdutami, plus typowe "punkowe" elementy jak gogle czy czapki pilotki, też mi się podoba. Zwłaszcza podana jak na tym filmiku.


No jasne ze nie da się w tym chodzić codziennie, a nawet wyjście imprezowe może wymagać sporo odwagi. Estetycznie jednak dla mnie bomba. Na filmie moją uwagę przykuły dziewczyny w stroju nawiązującym do munduru z wojny secesyjnej. Tu więcej:


Moja "miłość" do wojny secesyjnej nieco ostatnio przygasła, za bardzo siedzę teraz w tematyce  brytyjskich żołnierzy pochowanych w Polsce. No i nie dałem rady zrealizować swoich zamierzeń dotyczących napisania  książki o jednej z kampanii wojny  domowej (kupa pozbieranych materiałów i literatury, brak talentu echhh). Jednak taka wariacja nad mundurem, fakt ze bardzo fantazyjna (zwłaszcza płaszcz;)) wzbudza w miłośniku ACW (American Civil War) przyjemne odczucia:)
Jutro Halloween, więc jeśli ktoś wybiera się na jakąś imprezkę polecam styl steampunkowy.  

sobota, 22 października 2011

Solomon Kane z Biedronki.

Różne rzeczy można znaleźć w Biedronce, tym sklepie biednych ludzi, jako orzekł Prezes. Ja tam się biedy nie wstydzę, a kupuje tam głównie serki, namiętnie pożerane przez moją latorośl. Dziś prócz serków do domu przyniosłem film "Solomon Kane". 9 złotych, nawet nie DVD tylko VCD, więc zapomnijcie o dodatkach a nawet wyborze ścieżki dźwiękowej czy napisów. Film kusił mnie od pewnego czasu, wiec te parę złociszy poświęciłem.


Solomon Kane jest bohaterem wykreowanym przez ojca Conana Roberta Howarda. Napisał on o nim kilka opowiadań, wierszy. Kane to XVII purytański pogromca zła, wędrujący od Europy po Afrykę, skutecznie wyplewiając wszelkie plugastwo rapierem, pistoletami i magicznym kosturem, podarowanym przez afrykańskiego szamana. Nie jest on tak popularny jak Conan, ale doczekał się i swoich komiksów (gdzie mierzy się nawet z Draculą) i własnie tego filmu. 
Od razu powiedźmy, nie jest to wielkie dzieło, ale za te pieniądze, na sobotni wieczór w sam raz ;). 
Na minus oczywiście prosty, nie zaskakujący scenariusz, z którego jednak nie wiadomo czy Kane ma być potępiony za swe własne grzechy, czy za pakt podpisany przez jego ojca. Rażą anachronizmy- w 1600 roku Union Jack  nie mógł powiewać na angielskim okręcie (flaga powstanie w 1606). Nie znalazł by się też w Anglii żaden katolicki klasztor wtedy, już nie mówiąc że Kane jako purytanin nie postawiłby zapewne nogi w przybytku papistów. No i Anglia w filmie nie wygląda jak Anglia, tylko jak ...no w sumie Czechy gdzie film kręcono. 
Co na plus?
Klimat. Jest ponuro, mroczno, błotnisto, czuć obecność Złego nawet w pogodzie. Przyzwoite efekty specjalne i parę naprawdę ładnych scen. Demony z luster na przykład i piekielna bestia w finale. Parafianie pewnego duchownego też są nieźli :) Sceny walki na przyzwoitym poziomie. No i największy plus to James Purefoy jako Kane. Bardzo lubię tego aktora, zwłaszcza za Marka Antoniusza w "Rzymie".  
Jestem zadowolony z wydania tych 9 złotych w Biedronce ;) Poproszę jeszcze w tej cenie na przykład "Centuriona" czy "Black Death", albo totalnie egzotycznie norweski film "Trolljegeren"

czwartek, 20 października 2011

Brakuje mi historii.

Brakuje mi historii, to znaczy uczenia historii i to też nie całej. Owszem, uczenie edukacji dla bezpieczeństwa jest fajne, jednak nadal lubię mój podstawowy fach. Moje  w nim realizowanie się zostało mocno okrojone poprzez okoliczności lokalnej oświaty. Człowiek i tak się cieszy jak głupi że ma pracę. Swoje też zrobiła nowa podstawa programowa, kończąc historię w gimnazjum na roku 1918. W ten sposób nawet ucząc historii parę moich ulubionych lekcji by wypadło. 
Nie da się lubić wszystkiego co się robi. Są tematy, które dla mnie są mordęgą, albo są nudne, albo totalnie nie widzę sensu ich uczenia. Są jednak w podstawie programowej więc mus to mus. Są wreszcie lekcje które uwielbiam, na które mam jakiś swój patent, stosowany od lat i praktycznie zawsze się udaje. Niektóre z moich ulubienic tematowych ;) wynikają ze lubię opowieści. Pewnie wieki temu byłbym staruchem siedzącym przy kominku i odpowiadającym  banialuki. Jako belfer snuje więc dzieciakom opowieść o Napoleonie i Europie jego czasów, nazizm przedstawiam od pierwszych lat życie małego Adolfka Hitlera. Opowieść o Wielkiej Wojnie to koszmar okopów, od gazów bojowych po stopę okopową, wszystko przyprawione zdjęciami z tomiszcza "Der Weltkrieg in Bild". Czasem oddaję głos innym, jak w temacie o Powstaniu Warszawskim, kiedy czytam wspomnienia niemieckiego żołnierza. 
Bywa że lekcja dzieje się na tablicy. Przyczyny pierwszej wojny to wyrysowana kredą plątanina strzałek między mocarstwami, które ukazują sprawy i punkty zapalne między nimi. Tablicowa jest też lekcja o totalitaryzmach, kiedy najpierw zapisuję podane przez uczniów cechy demokracji by potem znaleźć ich przeciwieństwa w totalitaryzmie. Albo wypisuje kategorie ludzi uważanych przez nazizm za wrogów i pytam w ilu z nich uczniowie sami by się znaleźli. Echhh...Nie będzie w tym roku takich lekcji, może już nie być ich nigdy. Echhh...Brakuje mi historii. 

poniedziałek, 17 października 2011

...

Trochę nie potrafię się wsiąść za pisanie...różne sprawy mnie męczą...W miarę regularnie uzupełniam blog o żołnierzach brytyjskich. Tu jakoś nie mam weny...może uda mi się wsiąść w garść. Zresztą i tak brak stad spragnionych czytelników ;)

niedziela, 2 października 2011

Tydzień na kolanach.

Tydzień i owszem na kolanach. Nie, nie pokutuję (zapewne było by za co). Po prostu dalej pierwsza pomoc. Boczna bezpieczna,czy resuscytacja, wiec na kolana belfrze przy fantomie :) Fajnie się uczy pierwszej pomocy. Ma się poczucie że przekazuje się coś ważnego. Widzieć poważniejące twarze dzieciaków kiedy mówię co dzieje się z człowiekiem po 4,5 minutach po ustaniu pracy serca i jak można wiele zdziałać wykonując w zasadzie proste czynności. Oby nigdy nie musieli tego robić naprawdę, ale niech będą gotowi i potrafią ratować. 
Taka rozmowa w pokoju nauczycielskim o cenach fantomów i ile by ich by było potrzeba. Wiec mówimy no trzy w sumie, trzy rodzaje dorosły, dziecko i niemowlak, i każdego ze dwa. I rozbrajające, sarkastyczne hasło: "To ministerstwo nie kupi?" Żart przedni :) WOŚP rozdał masę fantomów podstawówką (na niektórych pracuje), w macierzystym gimnazjum mam dwa (jeden zapobiegliwie kupił dyrektor, kiedy jeszcze były pieniądze w budżecie, drugi z wydawnictwa). I tu będę mieć "komfortową" sytuacje, dwa fantomy na 30 dzieci. 
Brakuje mi trochę historii...
Co jeszcze? Pomalowałem drugiego niemieckiego walkera do Dust Tactics. Zupełnie inne malowanie niż poprzedni, kamo bardziej miejskie lub północne. Dosyć ładnie się prezentuje.


Niestety, w piątek, przegrałem partię Dusta. Amerykanie mnie zmasakrowali. Pierwszy raz użyłem małp bojowych i dosyć z nich jestem zadowolony. Trafiłem też na fajny filmik w stylu Dusta. Niemiecki walker i to z laserem, kontra Amerykanie. Wynik do przewidzenia i to nic że taka maszyna totalnie na polu bitwy była by do niczego. No może przez chwilę, a w tym filmie jej historia zakończyła by się wraz z nadejściem dnia i pojawieniem się na niebie alianckich samolotów. 
Film bardzo klimatyczny i dustowaty ;)


Zagadka. Co daje pięcioro śpiewaków, jedna perkusja i metalowy repertuar? Daje zespól "Van Canto"! Gdzieś tam słyszałem że jest taka grupa wykonująca a kapela metalowe numery, dopiero jednak dziś ich sobie posłuchałem. Jestem zachwycony!!!Miałem łezki radości w oczach, kwicząc jak mała świnka słuchając na przykład "Fear of the dark" w ich wykonaniu.  Dla przykładu i posłuchania "Wishmaster"


Niestety, nie ma ich na ITunes:( 
ITunes to tez jedno z wydarzeń tygodnia, wreszcie w Polsce można kupowac piosenki, albumy, teledyski (jeszcze nie filmy i seriale). Nie będę sie tu rozwodzić czy jest tanio czy drogo (ceny w euro, jedne rzeczy się opłaca, inne nie), ale mogę sobie na przykład kupić Daniela Lande. Śledziłem artykuły na różnych stronach i komentarze. W komentarzach oczywiście wylewanie pomyj na Apple i na "głupich" ludzi którzy kupują muzykę. Przecież wszystko można z internetu  ściągnąć za darmo. Spodobał mi się jedna wypowiedz : "Człowiek na pewnym poziomie po prostu nie kradnie."
Na dobranoc jeszcze "Van Canto"