sobota, 31 sierpnia 2013

Ponownie w Edenie.

Post apokaliptycznego malowania ciąg dalszy. Tym razem cała matriarchalna i dysfunkcyjna rodzinka w całości.



Pod pędzel trafił też pierwszy robot z I.S.C., Szary Daimyo w swej okazałości. Uwielbiam japoński wygląd tych maszyn.


Co jeszcze prócz paćkania pędzlem...hmmm. Na blogu 14. Pułku znakomita galeria zdjęć z Giżyna.
A, i rok szkolny zdaje się zaczyna od poniedziałku ;).

sobota, 24 sierpnia 2013

Ważka, tym razem zabójcza.

Była już ważka wygrzewająca się na bagnecie, tym razem jednak o drapieżnej stronie tego stworzenia.
Rodzinny spacer, sielsko, przyjemnie. O, leci sobie bielinek (motyl znaczy się). Nagle w locie dopada go ważka ! Pałę kółek z zdobyczą w łapach i lądowanie by się posilić. Może nadmiernie się ekscytuje, ale było to niesamowite. Szybkość, precyzja ataku, no po prostu wow...




Teraz całkowicie rozumiem dlaczego po angielsku ważka to "dragonfly".

środa, 21 sierpnia 2013

Powrót do Edenu.

OK, ściema, nie żaden powrót, tylko pierwsze malowanie figurek do francuskiego systemu Eden. W poszukiwaniu odjechanych gier skirmishowych  trafiłem na tą post apokaliptyczną grę. Od czasów Konfrontacji mam słabość do francuskich modeli. Wprawdzie figurki do Edenu, dzieło firmy Taban nie są tak wspaniałe jak te do Konfrontacji, niektóre mają niesamowity klimat. Sam system jest bardzo prosty i podoba mi się w nim na przykład to że atakujemy poszczególne części ciała przeciwnika (podobne rozwiązanie w Freebooter Fate). Dobra, oto moje pierwsze gotowe figurki.


W zniszczonej wojnami i kataklizmami Europie powstały różne grupy ocalałych, Jedna z nich jest Matriarchat. Fanatyczna, kobieca sekta, gdzie mężczyźni pełnią role służebne. Z wyglądu  nieco BDSM ;). Podoba mi się wykorzystanie pozostałości starej cywilizacji jako broni i wyposażenia. Drzwi samochodu jako tarcza, znak jako halabarda. 
Co ciekawe w świecie Edenu, przed Apokalipsą, ważną rolę odegrała Polska, a jedna z frakcji ma w niej swoje korzenie. O samej grze poczytać można tutaj.
A tak co jeszcze...hmm...popełniłem kolejną relację z naszej secesyjnej imprezy w Giżynie, która można znaleźć i na blogu i stronie głównej 14. Pułku z Luizjany. Giżyńskie korzenie ma też piosenka którą ostatnio bez przerwy sobie puszczam (dzięki Szymon), choć z wojną secesyjną nie ma nic wspólnego. Bardziej pasuje do moich przygód z 9. Rotą.


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Ważka na bagnecie czyli Giżyn 2013.

Impreza kończy się w momencie kiedy wyczyścisz i zakonserwujesz Enfilda, po klawiaturze stukam palcami pachnącymi olejem...Za 14. Pułkiem z Luizjany jest już pierwsza organizowana przez nas, duża impreza. W głowie nadal pełno myśli, słów, obrazów. 
Wspaniała atmosfera i przygotowanie jakim obdarzyli nas mieszkańcy Giżyna. Nie ma słów by to opisać, a smak bigosu wielu z nas zapamięta długo.
Obóz gdzie pośród namiotów słychać polski, niemiecki, słowacki, czeski, szwedzki i angielskie komendy. Von Borcke jak żywy krążył pośród nas. 
Obóz pośród pięknych pól i lasów.  O wschodzie słońca...


 I jego zachodzie...Nim przybyli ci z Południa


i Ci z Północy, tej prawdziwej zza Bałtyku i tej naszej "secesyjnej". Nasi ukochani "wrogowie" z 58. z Nowego Jorku "Damned Dutchman" ;)


Musztra pod okiem kaprala w "sodomickiej" kamizelce ;) która nieźle dała nam w kość i przepociła nasze koszule na wskroś. 


Ognisko miejsce zadumy (nawet oficerom jak na obrazku się zdarza)...


...i długich nocnych Niemców rozmów. Opatulone kocem zombi przy ogniu, w ostatnią noc, to byłem ja. 
Szwedzki hipermarket pełen mundurów i sprzętu
-Kapralu oni tam mają cały sklep. Masa skrzyń z towarem.
-Jezu! Choćby guzik musimy kupić!
-Kapralu czy wspominałem już że macie piękną kamizelkę.
Jankesi, wiadomo z NY, pięknie z Szwedami się targowali ;). 
Nad Giżynem powiewała flaga Konfederacji kiedy ścieraliśmy się na ulicach, a płomienie kroczyły z nami w czasie głównej bitwy. Ufff...nie da się tego składnie opowiedzieć, a tyle tego znakowanie drogi, misja ratunkowa Borcke, "Boży Bojownicy"...Wspaniali kamraci Szarzy, Niebiescy, starzy i nowo poznani.  
Trochę tu na zdjęciach autorstwa Ojca Założyciela (naprawdę nie chciałem zepsuć tomahawku) i w ruchomych obrazkach TVP Szczecin.
A ważka? 
Proszę:



wtorek, 6 sierpnia 2013

...

Wróciłem byłem z lasu i już przygotowuje się do wyprawy w kolejny las. Nieco dalej i przestrzenie i czasowo -do Giżyna i 150 lat do tyłu-w czas wojny secesyjnej. O pewnych bakteriach w tej wojnie popełniłem mały tekst na blogu 14. Pułku i udało się mi nieco pomalować. W pirackich klimatach Freebooter Fate. Trochę też ostatnio w tą grę pograłem i muszę powiedzieć że mechanika oparta na kartach sprawdza się świetnie. Niby to samo bo zamiast rzut kostką to dobieranie karty, ale już w walce kiedy musimy wybrać karty z obszarem ciała,  który chcemy trafić lub zasłonić przed atakiem, robi się ciekawie. Kupa zabawy:). Pomalowałem natomiast taka oto sympatyczną piracką najemniczkę.




Naprawdę ładny model.