środa, 12 marca 2014

Wzięło mnie na sentymenty.

No, tak. 20 lat temu (Jezuu, jak dawno) taka wiadomość zmroziła by mi krew w żyłach. Manowar grać będzie w Katowicach. Niecałą godzinkę turlania się pociągiem ode mnie. Bojciu ale kiedyś byłem zakochany w ich muzie. Teraz jestem zgrzybiałym piernikiem i od lat ich nie słuchałem. Nie mówiąc że po płycie "The Triumph of Steel" nie nagrali nic, według mnie, ciekawego. 
Nostalgia jednak pozostaje. Zaczęło się od pożyczonej od kumpla kasety "Fighting the World". Wtedy każdy z utworów był dla mnie hitem. Gdyby jednak wybrać ten jedyny ...ciężko...oj ciężko. chyba jednak "Defender"


Potem, w tym radosnym czasie kaset magnetofonowych, kupowało się następne i praktycznie zajeżdżało w "Kasprzaku". "Sign of the Hammer", kto wie czy nie najlepszy album. 


Słabiutkie "Hail to England", czy wreszcie "archetypiczny" Manowar czyli "Kings of Metal"


Ostatni na kasecie był "The Triumph of Steel". Prawie trzydzieści minut z Achillesem i Hektorem :)


Na studiach już wydawałem swoje stypendium na brakujące albumy, już na CD. Potem, no cóż potem, Manowar odszedł w zapomnienie. Czasem posłuchało się którejś z starych piosenek. Nowe albumy zupełnie nie podchodziły. 
A mówiłem już że w maju grają w Spodku? ;) Chyba trzeba by cofnąć na chwile czas o te dwadzieścia lat. 







sobota, 8 marca 2014

8.III

Prócz dnia kobiet, zmienionego w rytualne wręczanie habazi, chciałbym narodowego dnia Marii Skłodowskiej Curie.


Pośród tylu przeróżnych "narodowych" świąt, dni, obchodów chciałbym wspomnienia niezwykłej kobiety, która zmieniła świat. I mogła by być wzorem nie tylko dla kobiet. 
Chciałbym (co niezwykłe o czym mówiono w czasie ostatnich obchodów 11 listopada) żeby mówiono że wolna Polska, u zarania swej państwowości przyznała pełnie praw obywatelskich kobietom. Że możemy być dumni z Ojców naszej odzyskanej państwowości. Bo docenili Matki. 

środa, 5 marca 2014

Zabójcze śliczności. Część czwarta (bodajże)

Nie ma co ukrywać wieje tu pustką od pewnego czasu. Przyczyna główna to oczywiście blog o Wielkiej Wojnie. Jednak trzeba i tu czasem coś napisać, a swego czasu zacząłem opowiadać o moich ulubionych przedstawicielach broni palnej, więc ot kolejny typ. 
Karabin Maszynowy Lewis.

Australian War Memorial
Nie będę ukrywać że jest to maszynka z którą wiążą się moje plany rekonstrukcyjne. Wynalazek pułkownika Lewisa z 1911 roku, który popularność zyskał w Belgii i w Wielkiej Brytanii. chłodzona powietrzem, dość lekka broń, wprowadziła nową wartość na pole bitwy. Brytyjczycy wycofali z pułków piechoty ciężkie Vickersy (grupując je w Machine Gun Corps), a Tommys dali własnie Lewisy. Nie żeby byli początkowo z nich wielce zadowoleni, siła ognia jednak mniejsza, pojemność talerzowego magazynka także. Jednak wkrótce "belgijski grzechotnik"  pokazał swoje zalety. 

Australian War Memorial
Zalety tak spore iż Niemcy namiętnie wykorzystywali zdobyte Lewisy (przerobione wcześniej na własną amunicję). Właśnie na takim Lewisie z kamratami zamierzamy oprzeć nasze odtwarzanie niemieckich szturmowców. 


Sama zaś broń urzeka mnie wyglądem. Jak w przypadku opisywanego wcześniej pistoletu Mauser, wygląd mówi sam za siebie. Popatrz jaki jestem nowoczesny i jaki zabójczy. Cholera, za bardzo jestem dzieckiem industrializacji :)