Moje "wojowanie" ostatnimi czasy jest nieco ograniczone. Sprawy rodzinne trzymają mnie blisko domu, udało się jednak wyrwać na parę, jednodniowych wypadów w przeszłość.
Po pełnym imprez związanych z Powstaniem Styczniowym ubiegłym roku, nastał czas posuchy. Dlatego impreza w odległym Ochędzynie, ucieszyła mnie i kamratów z 9.Roty. Dobrze było przewietrzyć carskie mundury, spotkać naszych "stałych" powstańczych przeciwników i wcielić się w czarne charaktery. To wyszło nam znakomicie, jak zwykle zresztą. Sama impreza była dobrze przygotowana, a rekonstrukcja długa i pełna "stałych" elementów. Które jednak bawią carskich sołdatów zawsze:). Całość zobaczyć można tu:
Ponownie w carskim mundurze, tyle że już w czasie Wielkiej Wojny przyszło mi stawać dwakroć. Pierwszy raz w pięknych okolicznościach pod nowotarskiej Klikuszowej. Nie ma to jak bita z widokiem na ośnieżone Tatry:). Sama rekonstrukcja nawiązywała do wydarzeń 1914 roku, które wprawdzie miały miejsce dziesiątki kilometrów od Klikuszowej, sama miejscowość była jednak z nimi związana. Wokół Klikuszowej koncentrowały się wojska austro-węgierskie do uderzenia na Rosjan i bitwy limanowskiej. Sama rekonstrukcja była tyć za szybka ;). Jednak wrażenie z siedzenia w okopie szarpanym eksplozjami i zasypywanym szczątkami zasieków-bezcenne (w rzeczywistości byłbym już pewnie w stanie szoku pola walki). Wartością sama sobie jest towarzystwo starych i nowych znajomych. Acha, no i pierwsze "spalenie słońcem" w tym roku. Rosyjskie czapki maja potężną wadę-mały daszek (za to szeroki otok ma zalety kiedy sypie się na ciebie ziemia z wybuchów).
Drugi raz na krakowskim Forcie Batowice, który wcielił się na czas rekonstrukcji w twierdze Przemyśl. Ładny, dynamiczny film z imprezy do zobaczenia poniżej.