Autorem jest Leon Maxim Faivre, a obraz przedstawia śmierć księżnej de Lamballe. Ta arystokratka należała do otoczenia królowej Marii Antoniny i po nieudanej ucieczce rodziny królewskiej z Paryża, przetrzymywana była w więzieniu La Force. 19 sierpnia 1792 roku została osądzona i uznano ja winną zdrady i udziału w knowaniach rodziny królewskiej. Księżna jednak przysięgła wierność nowym ideałom, Wolności i Równości. Po rozprawie wyprowadzono ją na zewnątrz, gdzie czekali już wolni i równi paryżanie...Co ją spotkało widać na załączonym obrazku.
Jest coś porażającego w tym płótnie. Nie do końca wiem co...Martwe i nagie ciało arystokratki leżące na bruku skupia uwagę obserwatora. Jest jasną plamą wśród szarych i przygaszonych kolorów. Otaczający je ludzie, gapie, oprawcy przyglądają się zwłokom. Ba, nawet wyraźnie komentują. Co ich tak zadziwia, pochłania w martwej księżnej? Bladość skóry nieznana ludziom pracy? Czy to że "błekitnokrwiści" krwawią jak pospólstwo, umierają jak pospólstwo? Być może przed chwilą te same osoby biły ją, zdzierały z niej ubranie, a teraz z patrzą zafascynowani. Najbardziej makabryczna myśl, jaka mi przyszła do głowy, to to że żałują że już umarła. Nie krzyczy, nie wyrywa się, koniec zabawy...zimny trup. Bo inni z tyłu jeszcze się bawią, w górę wznoszą się uzbrojone dłonie, a nam zabawka się popsuła....Brrrr, straszne człowiek ma pomysły. To jednak trzeba przyznać autorowi płótna, zafrapował mnie.
Faivre stworzył też parę naprawdę mocnych obrazów o życiu ludzi pierwotnych. Robią wrażenie, taki brutalny darwinizm: przetrwanie, instynkt samozachowawczy, selekcja naturalna. Tylko pierwotne instynkty. Liczy się tylko przeżycie.