Nie jestem wielbicielem cesarza Wilhelma II, uważam że był nieszczęściem dla Niemiec i Europy (pozostając w kręgu rodziny to to samo myślę o carze Mikołaju II). Czasem mi Wilusia po ludzku żal, niepełnosprawność, utrata ojca, brytyjskie kompleksy.
Trafiłem jednak na ciekawą opowieść, dzięki której znów zwyczajnie po ludzku Wilhelm zdobył parę punktów u mnie. Opowieść oczywiście z czasów Wielkiej Wojny.
W niemieckiej niewoli od początku wojny znajdował się kapitan Robert Campbell z pierwszego batalionu pułku z East Surrey.
Przebywał w obozie w Magdeburgu, gdzie w 1916 roku dotarła do niego informacja o poważnej chorobie matki. Nowotwór nie dawał jej szans na przeżycie. Zrozpaczony syn napisał do cesarza Wilhelma prośbę o zwolnienie z niewoli, by móc ostatni raz spotkać się z matką. Ku swemu zaskoczeniu Campbell otrzymał odpowiedz od cesarza, który zwolnił go na dwa tygodnie z niewoli. Pod jednym warunkiem, że da słowo brytyjskiego oficera iż wróci do Niemiec. Kapitan słowo dał, dotarł do łoża chorej matki, spędził z nią tydzień (drugi zszedł mu na podróż) i wrócił!. Słowa honoru dotrzymał (dotrzymali go tez jego brytyjscy przełożeni, którzy mogli przecież zmusić go do pozostania i olać umowę z cesarzem). Matka zmarła trzy miesiące po wizycie syna. On sam resztę wojny spędził w niewoli, by ponownie przywdziać mundur w czasie drugiej wojny.
Gest cesarza, honor oficera...to wszystko na tle rzezi jaką była Wielka Wojna.
Szczypta sympatii wobec Wilusia jednak się pojawia...
To jest najbardziej niesamowita opowieść historyczna jaką kiedykolwiek słyszałem. Jest to tak dziwne, że gdyby ktoś umieścił podobny scenariusz w książce fabularnej zostałby wyśmiany za nierealność... K. Mróz
OdpowiedzUsuńRzeczywistość zawsze przebija fikcje:)
UsuńNie umiem napisać sensownego komentarza, więc zaznaczyłam te śmieszne punkciki, że interesujące i fajne. :) No bo serio to jest takie po prostu ładne, no. :) Człowiek wcale o takich rzeczach nie wie, jeśli jakoś wybitnie nie drąży tematu, a szkoda. Może gdyby miało się tego typu wiedzę, postacie historyczne byłyby faktycznie postaciami, a nie zlepkiem nazwisk i dat.
OdpowiedzUsuńDlatego tak kocham historię:)
UsuńZawsze się wie za mało...
"Honor" - to słowo tak dawno temu wyszło z użycia, że nieliczni żyjący jeszcze pamiętają, co ono oznacza. Wiesz może, co się stało z Campbellem w czasie II wojny...
OdpowiedzUsuńCampbell służył w czasie następnej wojny w Royal Observer Corps
OdpowiedzUsuń-część obrony cywilnej, wypatrywali czy coś nie leci, nie płynie wrogiego- na wyspie Wight. Zmarł w 1966, mając 81 lat.