No, tak. 20 lat temu (Jezuu, jak dawno) taka wiadomość zmroziła by mi krew w żyłach. Manowar grać będzie w Katowicach. Niecałą godzinkę turlania się pociągiem ode mnie. Bojciu ale kiedyś byłem zakochany w ich muzie. Teraz jestem zgrzybiałym piernikiem i od lat ich nie słuchałem. Nie mówiąc że po płycie "The Triumph of Steel" nie nagrali nic, według mnie, ciekawego.
Nostalgia jednak pozostaje. Zaczęło się od pożyczonej od kumpla kasety "Fighting the World". Wtedy każdy z utworów był dla mnie hitem. Gdyby jednak wybrać ten jedyny ...ciężko...oj ciężko. chyba jednak "Defender"
Potem, w tym radosnym czasie kaset magnetofonowych, kupowało się następne i praktycznie zajeżdżało w "Kasprzaku". "Sign of the Hammer", kto wie czy nie najlepszy album.
Słabiutkie "Hail to England", czy wreszcie "archetypiczny" Manowar czyli "Kings of Metal"
Ostatni na kasecie był "The Triumph of Steel". Prawie trzydzieści minut z Achillesem i Hektorem :)
Na studiach już wydawałem swoje stypendium na brakujące albumy, już na CD. Potem, no cóż potem, Manowar odszedł w zapomnienie. Czasem posłuchało się którejś z starych piosenek. Nowe albumy zupełnie nie podchodziły.
A mówiłem już że w maju grają w Spodku? ;) Chyba trzeba by cofnąć na chwile czas o te dwadzieścia lat.