Jest pożytek z programów typu "talent show". Trafić można na taką perełkę.
Mocne, brutalne, industrialne dźwięki (Rammstein:)) cudownie zgrywające się z śląska mową. Mój język, wzgardzony przez Niemców i Polaków, a nawet samych Ślązaków, powoli wraca do łask. I to nie w jarmarczno-wicowej formie, która jest jakimś wynaturzeniem, tylko zwyczajnie jako język codzienności i artystycznego wyrazu. Od zawsze dziwił mnie brak śląskiego w rocku, w metalu (choć próby bywały), tak jak nadal dziwi mnie nie sięganie do bogactwa tradycyjnych pieśni, choćby tych zebranych w XIX stuleciu przez doktora Juliusza Rogera.
Można, a nawet trzeba Śląsk tak opowiadać.
Tylko po co? Zadałem sobie takie pytanie...Moja śląskość przeżywa pewien kryzys. Mierzi mnie moje własne plemię, które zmieniło się w plemię "kabociorzy". Mierzi mnie polityka mojego państwa, które ma gdzieś moją historię, mój język, mój region. Nie potrafię znieść tych którzy robią ze mnie wroga, separatystę, zakamuflowane opcje. Tych którzy wtrącają się w muzealne wystawy, bo są za niemieckie. Na Boga to Niemcy zmienili ta krainę i tych ludzi. Maszyna parowa zmieniła wiecznie pianych Ślązaków w ludzi pracy. To z gorzałą, a nie Prusakami walczył ksiądz Ficek (wpierany przez króla Prus). Nie potrafię znieść tych którzy jakoby śląskość reprezentują, na rożnym poziomie i miejscach. Felietonistów którzy gnoją wszystkich którzy mają czelność myśleć inaczej i uważają siebie za namaszczonych i namaszczających. Przywódców ugrupowań, zakochanych w własnym głosie, którzy pier... bez sensu i dziwią się że potem używa się ich słów przeciw nim, a naprawdę przeciw wszystkim Ślązakom. Mówią o autonomii i rozsądnym wydawaniu pieniędzy a pozwalają topić miliony w remoncie stadionu. Nauczycielek, które wstydziły się i tępiły śląski, a teraz robią z siebie wyrocznie regionalizmu.
Te tysiące ludzi deklarujący na spisie swą śląskość, dziesiątki wspaniałych książek i regionalnych projektów to wszystko jest marnowane...straszliwie marnowane.
Masa żółci mi się tu wylewa... cóż taka karma. Uciekłem od śląskich spraw (zresztą inni zajmują się nimi lepiej), wolę dzieje wojny secesyjnej, losy brytyjskich żołnierzy, kolonialne wojny XIX stulecia. Wszystko to co mnie po prostu nie boli, tylko fascynuje.
Bo u mnie ze Śląskiem jest jak w wierszu Herberta, trawestując jego słowa-Na taka miłość mnie skazali, taką przebodli mnie Ojczyzną.