Kto był widział i posłuchał, kogo nie było niech żałuje, ale impreza była przednia. Dzięki chłopakom z 14. pułku piechoty z Luizjany. Nieco historii wojny secesyjnej zagościło w Leszczynach. Jestem zbyt zmęczony by się rozpisywać, więc tylko zdjęcia:).
Wszystkich zainteresowanych historią zapraszam jutro do Leszczyn, do biblioteki publicznej w "zameczku" na godzinę 15:00. Będzie można posłuchać o wojnie secesyjnej, udziale w niej Ślązaków, o używanej wtedy broni. Zobaczyć pokaz musztry i strzelania w wykonaniu członków 14. pułku piechoty z Luizjany. Szykuje się impreza historyczna, której dawno w naszej okolicy nie było;)
Dziś ANZAC Day, dzień pamięci o poległych żołnierzy australijskich i nowozelandzkich. Planowałem większą notkę o Gallipoli, bo od tej kampanii, a dokładniej lądowania na półwyspie i krwi przelanej przez żołnierzy z antypodów narodziło się to święto. Narodziły się też mity, także mit ofiar, bo prócz Australijczyków i "Kiwi" ginęli (i to w większych ilościach) Brytyjczycy i Francuzi. Postanowiłem jednak uczcić inaczej ten dzień i uzupełnić brakujące mi jeszcze dane o poległych Australijczykach z krakowskiego cmentarza. Więc biorę się zaraz do pracy.
Ten pierwszy raz zdarzył się 24 kwietnia 1918 roku. W pobliżu francuskiej wsi Villers Bretonneux, przeciw brytyjskim i australijskim piechurom, Niemcy rzucili zgrupowanie swoich czołgów. Trochę trwało niż Niemcy stworzyli swoja odpowiedz na brytyjskie tanki, a był nią czołg A.7.V.
Wielkie (8 metrów długie, przeszło 3 wysokie) pancerne bydle. W sumie to taka jeżdżąca stodoła. Pod Villers nawet się sprawdziła. Jedna z maszyn, o sympatycznej nazwie "Nixe" (wodny demon, gdyby w środku siedzieli Ślązacy, nazwali by ją "Utopiec":)) spotkała trzy brytyjskie czołgi Mark IV.
wikimedia.org
Dwa w wersji "żeńskiej" (czyli uzbrojone w karabiny maszynowe) i jeden "męski" (uzbrojony w działa). No i doszło do tego pierwszego razu...Pierwszego w historii starcia pomiędzy czołgami. Dwie brytyjskie "dziewczynki" nie mogły swymi karabinami zrobić "Nixie" żadnej krzywdy. "Chłopczyk" podjechał na tyle blisko by trafić z działa. I Niemcy się wycofali. I po pierwszym razie...
Zapraszam wszystkich ciekawych na stronę grupy rekonstrukcyjnej Czternastego Pułku z Luizjany. Można tam poczytać dużo dobrych artykułów o wojnie secesyjnej i nie chodzi tutaj wcale o mój artykulik :). Bardzo zapraszam na ich stronę. W sobotę będą gościć w Leszczynach, dużo opowiadać i jeszcze więcej strzelać ;).
W maju ma się ukazać nowa płyta Sabatonu. Nie powiem oczekuje jej i jestem bardzo ciekawy jak tym razem szwedzcy "metalowcy" zmierza się z własną historią. Można już posłuchać jednej z piosenek, zresztą tytułowej dla całego albumu: "Carolus Rex"
Tekst jest świetny! To hymn, deklaracja ideowa absolutyzmu. Młody władca, Karol XII, zasiada na tronie Szwecji "wybrany przez Niebiosa" a jego władza pochodzi od Boga. Niezachwiana wiara w swe posłannictwo, nieomylność i misja przyznana przez Najwyższego. To wszystko widać w tej pieśni. To przekonanie wytyczy krwawy szlak szwedzkiej armii przez Saksonie, Polskę ku polom Połtawy. To przekonanie o boskiej opiece nie opuści Karola w okopach pod twierdzą Fredrikshald. Gdzie muszkietowa kula roztrzaska mu głowę.
Oby cały nowy album Sabatonu był tak dobry jak ten utwór.
Po deszczu gwiazd
na łące popiołów
zebrali się wszyscy pod strażą aniołów
z ocalałego wzgórza
można objąć okiem
całe beczące stado dwunogów
naprawdę jest ich niewielu
doliczając nawet tych którzy przyjdą
z kronik bajek i żywotów świętych
ale dość tych rozważań
przenieśmy się wzrokiem
do gardła doliny
z którego dobywa się krzyk
po świście eksplozji
po świście ciszy
ten głos bije jak źródło żywej wody
jest to jak nam wyjaśniają
krzyk matek od których odłączają dzieci
gdyż jak się okazuje
będziemy zbawieni pojedynczo
aniołowie stróże są bezwzględni
i trzeba przyznać mają ciężką robotę
ona prosi
- schowaj mnie w oku
w dłoni w ramionach
zawsze byliśmy razem
nie możesz mnie teraz opuścić
kiedy umarłam i potrzebuję czułości
starszy anioł
z uśmiechem tłumaczy nieporozumienie
staruszka niesie
zwłoki kanarka
(wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej)
był taki miły - mówi z płaczem
wszystko rozumiał
kiedy powiedziałam -
głos jej ginie wśród ogólnego wrzasku
nawet drwal
którego trudno posądzić o takie rzeczy
stare zgarbione chłopisko
przyciska siekierę do piersi
- całe życie była moja
teraz też będzie moja
żywiła mnie tam
wyżywi tu
nikt nie ma prawa
- powiada -
nie oddam
ci którzy jak się zdaje
bez bólu poddali się rozkazom
idą spuściwszy głowy na znak pojednania
ale w zaciśniętych pięściach chowają
strzępy listów wstążki włosy ucięte
i fotografie
które jak sądzą naiwnie
nie zostaną im odebrane
tak to oni wyglądają
na moment
przed ostatecznym podziałem
na zgrzytających zębami
i śpiewających psalmy
Skyrim, czyli piąta odsłona cyklu gier Elder Scrolls, narobiła w zeszłym roku sporo zamieszania. Także u mnie, bo na wiele wieczorów zamieszkałem w tej północnej krainie. W zasadzie na chwile wyciągnął mnie z niej Mass Effect 3(czasem zdrowo zamienić tarczę i miecz na miotacz materii;)). Mam zamiar jednak wrócić do ojczyzny Nordów. Skyrim ma też świetną ścieżkę dźwiękową, a otwierająca pieśń doczekała się już wielu wersji i przeróbek (swego czasu jedna z nich tu gościła). Dziś trafiła się kolejna,bardzo smakowita i muzycznie i wizualnie.
Leży. Na stole. W sumie od tygodnia. Wtedy przyszła paczka z Amazonu. I tak leży. Żona obejrzała praktycznie hurtem, 10 godzin. Leży na stole piękne pudełko z pierwszym sezonem "Gry o tron." Wszędzie wokoło już pełno ekscytacji, bo ruszył drugi sezon. Na stole leży pierwszy, ja go nie ruszam ...
Kocham fantasy, w każdej postaci: książek, komiksów, gier, filmów, seriali. Trochę trwa ta miłości jakoś ostatnio przechodzi ciężkie chwile. Nie potrafię siąść i z przyjemnością poczytać jakieś książki fantasy. Czegoś nowego prócz Sapkowskiego, Prachetta czy innych. Co chwilę ktoś mi opowiada o jakiś nowych wspaniałych tytułach, czytam jakieś entuzjastyczne recenzje. No i nie chwytam za nic nowego, bo jakoś nie chce się rozczarować. Głupie wiem. Tak też zrobiłem z cyklem Martina "Pieśń Lodu i Ognia".
Potem pojawił się serial i dziki szał na niego. Nagle fantasy na topie, wszyscy zachwyceni, wpatrzeni w telewizory i monitory. Fajnie, jak serial robi HBO musi być świetny. Nie dałem się jednak złapać szałowi. Po części bo nie mam HBO;) A partyzantka internetowa mnie nie bawi.
Potem jednak pokątnie obejrzałem ze dwa odcinki. Wrażenie oczywiście super. Jednak żadnej partyzantki, żadnego dalszego oglądania. Poczekam na DVD postanowiłem. No i jeszcze jedna rzecz. "Gra o tron" to do bólu realna opowieść o ludziach, rządach, władzy. Zrzucanie dzieciaków z wieży to nie było to czego wtedy i chyba jeszcze teraz oczekuję. Za poważnie i za realnie wszystko wokół mnie.
Jednak leży ten pierwszy sezon, Ja dojrzewam żeby usiąść i go obejrzeć. Totalnie spóźniony do reszty świata, ale na moich warunkach. Głupie wiem:)
Dziękuję wszystkim którzy pamiętali o tym dniu moich urodzin...żałuję że nie mogłem się z wami zobaczyć.
Wyjrzyj przez okno...OK...wszyscy wiemy co tam jest. Spojrzyj w kalendarz...OK...Jeszcze raz za okno...Racja, to w sumie nic dziwnego w tym miejscu świata. Teraz spojrzyj na zdjęcie i przypomnij sobie że jest wiosna...