Trudno mi uwierzyć, że minął już tydzień od konfederackiego szwędania się po mojej okolicy. Szwędanie pozostawiło pewne ślady, czy to w telewizji (gdzie niestety widać moje braki w wyszkoleniu, musztra kurde musztra), czy to na stronie biblioteki, gdzie mieliśmy spotkanie. Tu gwoździem programu były opowieści i zdjęcia naszego Kaprala z podroży do Ameryki. Jeszcze załapaliśmy się do kategorii gości niezwykłych przeuroczej kawiarenki.
Sam zaś miniony tydzień był koszmarem. Choroby, praca, ludzka małość i podłość, wszystko razem skrajnie mnie zdołowało. Na szczęście nie wymazało z pamięci wspomnień o sobocie. Parę drobnych iskierek radości też było, wreszcie skończyłem czytać książkę o Zulusach. przyszła paczuszka z nowymi figurkami. Ot, takie tam drobiazgi.
Coś od posłuchania na koniec...
To Twoja ekipa jest w tym teledysku!!!
OdpowiedzUsuńEee, no nie. Jesteśmy lepsi;)
UsuńI skromniejsi:)
OdpowiedzUsuń