sobota, 1 listopada 2014

1.XI

Uciekam w przeszłość, nawet przy takiej okazji jak dziś...


"W ogrodach i na polach brniemy w powodzi szumnej zwiędłych, pożółkłych liści...Żegnamy się z nimi na zawsze ;bo choć na wiosnę znowu się zazielenią drzewa, inne to już będą liście, a zresztą nie każdemu dane dożyć wiosny...
Te stosy liści zżółkłych, ścielących się pokotem po ziemi, są dla nas mieszczuchów symbolem tych pokosów Śmierci, która tragicznie bujne zbiera żniwo tego roku na polach Polski, Belgii i Francji. Miljony czaszek ludzkich zasieje Śmierć po ziemiach bliskich i dalekich-jakież zasiewy zejdą na wiosnę z tych krwawych, ludzkich ziaren?"
Kurier Lwowski, 1 listopad 1914.

1 komentarz:

  1. To jak taniec ze śmiercią... Problem w tym, że jednym się jej udaje uciec, innym - nie...

    "Taniec ze śmiercią" - mojego autorstwa
    Pozwólcie, że opowiem mrożącą krew w żyłach historię
    Kiedy wędrowałam pewnej nocy po bezdrożach
    Popadając w coraz większą tego świata monotonię
    Idąc tam - w ciemność - gdzie już nie dociera łaska boża

    Wpatrzona w gwiazdy, rozkoszowałam się światłem księżyca
    Nieświadoma bliskości czegoś, co śledziło każdy mój ruch
    Tak cicho podążało za mną, przyczajone niczym wampirzyca
    Straszliwe jak diabeł i skryte w mroku niby upiorny duch

    Z przerażenia padłam na kolana, gdy wypadło na mnie zza drzew
    I porwało mnie w miejsce chyba najbardziej przeklęte
    Gdzie Szatan mówi mi dobranoc i słychać tylko diabłów śpiew
    Wtem strach mnie ogarnął - co miałam najcenniejsze zostało mi wzięte

    Tam wezwali mnie bym dołączyła do ich tańca zmarłych
    I w krąg ognia podążyłam za nimi do środka
    Wtedy do tańca porwała mnie sama śmierć - pan upadłych
    Mówiąc upiornym głosem - "Zostaniesz ze mną, moja słodka..."

    Czułam jakby zatrzymał się czas, a jednak wciąż iść chciałam
    I płomienie ognia nie poparzyły mnie, kiedy weszłam na węgle
    Choć prowadzona przez śmierć, jakoś w jego ramionach się nie bałam
    Myślałam, że wkrótce wybudzę się z tego snu, lecz on trwał ciągle

    Czułam się jak w transie, opuścił mnie mój duch
    Gdyby tylko ktokolwiek mógł być tego świadkiem...
    Taki lekki, zwinny, a zarazem szybki był każdy mój ruch
    Co się może stać? - wtedy nie przejmowałam się upadkiem

    Tańczyłam i śpiewałam wraz z nimi, a oni oczy puste mieli
    Bezduszne istoty, nieumarli - przybyli wprost z głębin piekła
    Takiego mrocznego pejzażu żeście jeszcze nie widzieli
    Skąd dusza już siedząca na ramieniu rychle by uciekła

    Tak mój wolny duch śmiał się ze mnie tańczącej i kpił
    Z bezdusznego ciała, co na dole hulało w umarłych kręgu
    Patrzyła jak Pan Ciemności powoli życie me sączył
    Delektując się uciekającą szansą na żywot, którą miałam w zasięgu

    Aż nadszedł czas połączenia i dusza na powrót spłynęła we mnie
    Nie wiedziałam czym żywa, czy umarłam, bo oni mnie otaczali
    Na razie od mojego partnera do tańca nie odrywałam się
    Szukając dobrej odpowiedzi, patrzyłam jak nas obserwowali

    Ale na szczęście wybuchła kłótnia i odwróciła ich uwagę
    Kiedy zdjęli ze mnie spojrzenie, natychmiast umknęłam
    Sama nie wiem, dlaczego miast się cieszyć zachowałam powagę
    Lecz wciąż nie mogę uwierzyć, że śmierci spod nosa czmychnęłam

    Kiedy poczuję, że nadchodzi mój czas będę gotowa
    Pożegnam się z wszystkimi i łyknę trochę gorzałki
    Głowę zatrzymam tam, gdzie powinna być głowa
    I ostatnimi spojrzeniami na życie nasycę oczne gałki

    Ty także możesz zatańczyć z umarłymi, lecz wiedz
    że cię tam trupy upiornymi spojrzeniami przewiercą...
    Po dziś dzień nie wiem, dlaczego wtedy pozwolili mi uciec
    Ale nie zatańczę już więcej, dopóki zatańczę ze śmiercią...

    Pozdrawiam naszego ulubionego nauczyciela historii :)

    OdpowiedzUsuń