piątek, 26 lipca 2013

Co o czołgu poczytać warto....

Czytać warto nie tylko o czołgach, jednak u mnie mania czołgowa trwa w najlepsze, dlatego też dwie ostatnie lektury własnie w tym temacie. 
Oto pierwsza z nich


Jej tematem jest czołg Mark IV, których najwięcej służyło Brytyjczykom w czasie Wielkiej Wojny. Autorem jest David Fletcher, długoletni pracownik muzeum czołgowego w Bovington, człowiek który pancerne sprawy zna od podszewki. W zasadzie sama książka od podszewki do czołgu podchodzi, bo nie tylko można zapoznać się z historią powstania pierwszych czołgów i ich szlakiem bojowym, ale poznać działanie każdego z jego systemów. Ba, po jej lekturze wie się jak czołgiem ruszyć-no tylko trzeba mieć jeszcze trzech kolegów i drobiazg w postaci Marka IV. 


Z uzbrojeniem też dalibyśmy sobie rade, plus następnych czterech kolegów (załoga Marka IV liczyła osiem osób, dla porównania niemieckiego A7V "jedynie" osiemnastu).


Książka pełna jest niezwykłych fotografii, ciekawostek (co na przykład oznaczały litery WC na niektórych czołgach), można też poznać historie ocalałych po dzień dzisiejszy maszyn. 
Druga pozycja to:


Niezwykła opowieść o narodzinach broni pancernej, o szalonych pomysłach, decyzjach polityków, horrorze bitwy. Poznajemy ludzi którzy czołgi wymyślili, budowali, decydowali o ich losach, szpiegowali je (wątek pochodzącego z Wrocławia niemieckiego szpiega i próba odpowiedzi ile Niemcy wiedzieli przed czołgowym debiutem nad Sommą, a chyba wiedzieli co nie co...), kierowali nimi i do nich strzelali. To trochę też wada książki, bo postaci jest bardzo dużo, a perspektywa wydarzeń opisywanych przez autora jest bardzo szeroka, można się nieco pogubić. Trzeba uważnie czytać.
Oba wydawnictwa mocno zmieniły moją wizję czołgów Wielkiej Wojny, Gorąco polecam!




Ja zaś znikam na tydzień w lesie...

sobota, 20 lipca 2013

Rifle Brigade w (moich) Dystopian Legions


Tak jak się odgrażałem, druga sekcja piechoty brytyjskiej do mojej kolekcji Dystopian Legions, pomalowałem na Rifle Brigade (na zdjęciu z wsparciem artyleryjskim). Osławione "Zielone Kurtki", 95. pułk po prostu musiały znaleźć się w mojej brytyjskiej armii, nie tylko dlatego że łatwo ich pomalować ;). Stanowili elitę brytyjskiej armii, od powstania w czasie wojen napoleońskich, kiedy ich karabiny Bakera zbierały krwawe żniwo pośród Francuzów. Z tamtych czasów pochodzi najsławniejszy, acz fikcyjny żołnierz tej formacji, Richard Sharpe. Bohater powieści Bernarda Cornwella, typowy przykład "od zera do bohatera", a raczej oficera. Powieści Cornwella czyta się znakomicie, nieco gorzej (budżet) ogląda się serialowe przygody Sharpa.  W tej roli znakomity Sean  "Boromir/Ned Stark" Bean. 


Nie powiem, marzyło by mi się pobawić się w rekonstrukcję Rifle Brigade z czasów Wojny Krymskiej... kusi kolejny mundur w szafie ...




wtorek, 16 lipca 2013

Giżyn i Cedar Mountain


Ponownie nawiązując do zbliżającej się imprezy secesyjnej w Giżynie, parę słów o bitwie do której będziemy nawiązywać...
Latem 1862 roku armia Unii dowodzona przez generała McClellana stała u wrót Richmond, bronionego przez Konfederatów generała Lee.  Losy kampanii przylądkowej zadecydować miały się w czasie bitwy Siedmiodniowej. W Wirginii był jednak jeszcze jeden teatr działań….
Opieszałość kampanii przylądkowej skłoniła prezydenta Lincolna do szukania możliwości agresywniejszych działań przeciw silą konfederackim w Wirginii. 26 czerwca 1862 roku generałowi Johnowi Pope powierzono dowództwo nowo utworzonej Armii Wirginii w sile około 50 tysięcy ludzi (dość mocno jednak rozrzuconych po trzech departamentach). Zadaniem nowo powstałego zgrupowania miała być ochrona stołecznego Waszyngtonu i odciągniecie części wojsk rebelianckich od oddziałów McClellana na Półwyspie.  Pope przyjął bardzo ostrą politykę wobec ludności Południa, grożąc represjami za wystąpienia przeciw wojskom federalnym.  Wywołało to gniew pośród Konfederatów, Generał Jackson, który wkrótce miał wyruszyć przeciw Pope, mówił nawet o walce pod „czarną flagą”, która oznaczała nie  branie jeńców (bardzo religijny Jackson znalazł nawet usprawiedliwienie ku temu w Biblii, na szczęście pozostało to jedynie w sferze pogróżek).
Nowa federalna armia z agresywnym dowódcą wymagała podjęcia działań przez generała Lee. Przede wszystkim chodziło o zabezpieczenie ważnego  węzła kolejowego w Gordonsville i odepchnięcie unionistów od linii komunikacyjnych. Zadanie to 13 lipca Lee powierzył generałowi Thomasowi „Stonewall” Jacksonowi. Z dwiema dywizjami piechoty, wzmocnionymi później dywizja A.P. Hilla i Brygadą Luizjańską, Jackson ruszył na północ. Pope z kolei planował ruszyć od Culpeper ku rzece Rapidian na południu.
Jackson zabezpieczył Gordonsville i 7 sierpnia wyruszył dalej na północ ku Orange County. Obie armie były świadome swojej obecności i obaj dowódcy liczyli ze przechytrza przeciwnika i zadają mu bolesne uderzenie. W straszliwym upale kolumny żołnierzy maszerowały ku
Cedar Mountain nad potokiem Cedar…
Tam po napotkaniu federalnej kawalerii Jackson rozlokował swe siły naprzeciw unijnej dywizji Nathaniela Banksa, nad która dysponował dwukrotną przewaga liczebną. Lewą flankę „Stonewalla” stanowiły oddziały generałów Early i Windera. , na prawo od nich na stokach Cedar Mountain stały oddziały Ewella.  Jackson nie czekał na dywizję Hilla, która maszerowała dopiero w kierunku pola bitwy (z powodu wcześniejszego zamieszania z rozkazami marszowymi).Wszystko zdało się sprzyjać konfederatom… Jednak pierwsze ataki lewego skrzydła zostały zatrzymane przez Jankesów, a ostrzał konfederackiej artylerii nie przynosił większego efektu. Wręcz przeciwnie, to federalni artylerzyści zaliczyli sukces zabijając generała Charlesa Windera. Mimo zamieszania w łańcuchu dowodzenia spowodowanego tym faktem, Południowcy podjęli kolejna próbę szturmu z lewej strony, poprzez pola uprawne. W tym momencie Nathaniel Banks pokazał pazur. Na Konfederatów z lasu runęły dwie federalne brygady praktycznie dewastując lewą flankę. Żołnierze walczyli zażarcie pośród snopów zebranego zboża, dochodziło do starć wręcz, część rozbitych rebelianckich oddziałów zaczęła uciekać w popłochu. Jednak z tyłu nadchodziła  dywizja Hilla, który szykował już ją do walki, zgarniając wielu uciekinierów. W lesie do którego cofnęła się część rozbitych oddziałów znalazł się też sam „Stonewall”,  by opanować panikę i zreformować szyk. Po raz pierwszy od rozpoczęcia wojny Jackson postanowił wydobyć swoją szablę , która jednak zardzewiała w pochwie! Nie zrażony tym generał z zakrytym ostrzem w jednej dłoni i sztandarem w drugiej zagrzewał swych żołnierzy do walki, opanowując swym przykładem panikę. Bitwa trwała nadal… „Dudnienie  strzelaniny, okrzyki i wrzaski były ogłuszające. Dym i sklepienie koron drzew nad głowami powodowały że niewiele było widać. Liście i gałęzie spadały gęsto, raniąc twarze. Przez moment wydawało się że uderzyło w nas tornado, pełne grzmotów i błyskawic.” -wspominał jeden z oficerów. Nadejście Hilla przesądziło o wyniku bitwy. Federalni nie byli w stanie powstrzymać kontrataku, cofali się w porządku, mężnie stawiając opór Konfederatom. Część unijnej kawalerii przypuściła nawet bezowocną, opóźniającą  szarżę, która wzbudziła podziw Jacksona nad męstwem jeźdźców. Na prawym skrzydle do boju ruszyli także żołnierze  Ewella.  Panem pola bitwy stał się Jackson. Wyczerpane oddziały Banksa opuszczały pole, za nimi ruszył Hill i Early. Uciekinierów wzmocniły jednak siły generała Jamesa Rickettsa, wstrzymując pościg na siedem mil od Culpeper.  W mroku nadchodzącej nocy, ku pogardzie części samych Południowców, zwycięscy grabili zabitych i rannych żołnierzy federalnych.

Zwycięstwo kosztowało Jacksona 231 zabitych i  1107 rannych. Straty Unii wynosiły 314 zabitych, 1445 rannych i 594 zaginionych. 


środa, 10 lipca 2013

Czołgi w trzech odsłonach.

Czołgowej manii ciąg dalszy. Trzy zdjęcia z czasów Wielkiej Wojny.


To nie symboliczne wypuszczanie gołąbka pokoju, tylko system komunikacji. Gołębie pocztowe odegrały olbrzymią rolę w czasie Pierwszej Wojny, za to doczekały się w Lille nawet swego pomnika. Znalazły się także w brytyjskich czołgach, choć ponoć od oparów paliwa i ogólnie mocno niezdrowej atmosfery wewnątrz maszyny, nieco głupiały. Ciężko się im zresztą dziwić. Zdjęcie samo w sobie jest niesamowite.


Panzer w przykopie, czyli bezdroża niemieckiej myśli technicznej. Pancerna stodoła A7V jak widać miała problemy z terenem. Oj musieli się chłopcy nakopać żeby to wyciągnąć...jedyne 26 ton.
Długo się wahałem nad ostatnią fotografią...


Uśmiechnięty niemiecki fotograf przy wraku czołgu "Blarney Castle" zniszczonego w Fontaine Notre Dame nieopodal Cambrai. Tuż przy nazwie czołgu widać dziurę po pocisku artyleryjskim, który zapalił wnętrze pojazdu.  Członkowie załogi próbowali się ratować... ich nieszczęsne szczątki stały się pożywką dla niemieckiej propagandy. 

  

sobota, 6 lipca 2013

Tesla.

Znów będą figurki...


Prusacy z swym działem Tesli. W świecie Dystopian Legions Prusy są mocno zelektryfikowane. Lubią pokopać prądem, jak z tego działa, nieco przypominającego cebulę. Mundury artylerzystów starałem się wystylizować (kolory patek, rękawów)  na Pułk Artylerii Polowej von Clausewitz, czyli górnośląski z Nysy i Grodkowa (rodzinnego miasta mojej Żony). Jednak źle doczytałem (czyli mój niemiecki jest beznadziejny) i czekają mnie małe poprawki. 


Elektryczne zabawki nadają Prusakom steampunkowego sznytu. Oczywiście ich twórcą musi być Nikola Tesla, serbski naukowiec, wizjoner, bohater wielu naukowych mitów. 


W broń konstrukcji Tesli wyposażeni są też Niemcy w cyklu powieści Scotta Westerfelda "Lewiatan". Wokół Serba obraca się akcja trzeciego tomu cyklu o tytule "Goliat". Tesla nie jest tam milusim panem, ale  archetypicznym szalonym naukowcem. 
Nie kończy się to dla niego dobrze co widać na tej wspaniałej ilustracji Keitha Thompsona.
http://www.keiththompsonart.com/pages/teslas_murder.html
Na dobranoc dajmy jeszcze pokłócić się Tesli z Edisonem.






piątek, 5 lipca 2013

Giżyn i von Borcke.

Po pierwsze zaproszenie :)




Pierwsza własna (i oby duża) impreza 14 Pułku z Luizjany. w historycznym miejscu jakim jest Giżyn (o zeszłorocznym zwiadzie pisałem tu). Z wojną secesyjna tą zachodniopomorska miejscowość łączy oczywiście ten człowiek.


Johann August Henrich Heros von Borcke przyszedł na świat 23 lipca 1835 roku w starej szlacheckiej, pruskiej rodzinie z Zachodniego Pomorza. Rodzinna tradycja predestynowała go do służby wojskowej, którą podjął w pruskiej kawalerii. Jednak w 1861 roku porzucił służbę i wiedziony zapewne zewem przygody ruszył do ogarniętych domową wojną Stanów Zjednoczonych. W maju 1862 roku po pokonaniu unijnej blokady wylądował na Południu i w Richmond szukał możliwości służby dla Konfederacji. Potężny pruski kawalerzysta, ledwo mówiący po angielsku, pragnący poświęcić się sprawie Południa stał się gwiazdą salonów stolicy. Miało się jednak okazać że nie tylko parkiety balowych sal były jego żywiołem.  Przydzielony jako adiutant do sztabu generała J.E.B. Stuarta stał się cennym nabytkiem dla konfederackiej kawalerii. Stuarta i Von Borcke połączyła wielka sympatia i zaufanie, obaj pełni kawaleryjskiej fantazji zdawali się idealnie wpisywać w etos jazdy. Von (jak zdrobniale nazywał go Stuart)samym wyglądem go ucieleśniał. Potężny, z zadziornymi wąsiskami i brodą, dosiadający potężnego rumaka , obwieszony bronią (dwururka, karabin, trzy rewolwery) i potężnym pałaszem (który znajduje się dziś w zbiorach Muzeum Konfederacji) stanowił niezwykły widok.
Nie była to pusta fanfaronada. Borcke sprawdzał się  w boju, w zwiadzie, jako doradca i łącznik z sztabem generała Lee. Ponoć nawet jako aktor  w kobiecych kreacjach w żołnierskich przedstawieniach (co przy jego wyglądzie zaiste musiało być niezwykłe). 
Wojenne szczęście odwróciło się od niego 19 czerwca 1963 roku pod Middleburgiem gdzie jankeska kula trafiła go w szyję, rozerwała tchawice i utkwiła w lewym płucu. Nie dawano mu szans na przeżycie, jednak po długiej rekonwalescencji udało mu się wrócić do sił. Nie na tyle jednak by wrócił na siodło i do służby w polu. Stuart pisał do niego: „ Mój drogi Von, mój obóz wydaje się nudny i opuszczony odkąd cię nie ma. Na polu bitwy nie wiem jak sobie poradzę bez Ciebie, czuję się jakby stracił moja prawa rękę.”  Los miał się okazać przewrotny. To von Borcke będzie czuwać przy śmiertelnym łożu swego przyjaciela i dowódcy Stuarta.
Konfederacja nagrodziła pruskiego kawalerzystę awansem na pułkownika i pochwałą Kongresu. Nie mogąc przydać się sprawie Południa na polu bitwy, Von Borcke wysłany został z misją dyplomatyczną wiosną 1865 do Londynu. Była to już jednak misja bez znaczenia, zarówno pruski szlachcic nie mógł mieć żadnego wpływu na brytyjskie kręgi władzy, a i dni Skonfederowanych Stanów były policzone. Sprawa, którą Borcke zwał „słuszna i szlachetną” była stracona. Błędny rycerz, jak nazwała go amerykańska historyk Ella Lonn, powrócił do Prus i do służby wojskowej. Walczył jeszcze przeciw Austrii, jednak stan zdrowia zmusił go do odejścia. Osiadł w swych dobrach na Pomorzu, a nad pałacem w Giżynie powiewała flaga Konfederacji. W 1877 roku opublikował swe wspomnienia z czasów wojny secesyjnej. Do Ameryki wrócił jeszcze w 1884 roku, fetowany na Południu jak bohater.
Zmarł 10 maja 1895 roku, a jego doczesne szczątki spoczęły w rodzinnym mauzoleum w Giżynie. 
  




czwartek, 4 lipca 2013

Pani Dziekan i 4 lipca.

Zaliczyłem dziś z Rodzinką (i przygodami) "Uniwersytet Potworny". "Potwory i spółka" moja córka ogląda średnio raz na dwa tygodnie, wiec przyjemnie było zobaczyć początki przyjaźni sympatycznych straszydeł 
(a jeszcze przyjemniej krótkometrażówkę "Niebieski parasol"). Będzie ciężko w to uwierzyć, ale jedna z postaci z tego filmu wskoczyła w czołówkę moich ulubionych czarnych (no szarych) charakterów. Pani Dziekan Skolopendra.

Disney.pl
  Tak świetnie wymyślonego, głównie graficznie, choć z charakterku też, potwora dawno nie widziałem (no może od "Krudów;)). Osobiście brzydzę się wszelkich wijów i ich setek maleńkich nóżek, a tu dla stylu mamy jeszcze skrzydła i garsonkę :). Jak pokaże jednak akcja filmu nawet Pani dziekan się może przestraszyć...Do kin, do kin, najlepiej na poranne seanse, cała sala dla Rodzinki :). 
Amerykanie dziś świętują swą niepodległość. Pioseneczka więc. Znakomita przeróbka i znakomity teledysk.


Co do spraw amerykańskich, ktoś mógłby powiedzieć że olewam 150 rocznicę Gettysburga i Vicksburga i co ze mnie za rekonstruktor i rebeliant. Nieprawda to ( z olewaniem znaczy) zapraszam na bloga 14. Pułku.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Kanikuła...

Wakacje, jak zwykle brak weny. Poważnie to mam kilka projektów do zrobienia (wojna secesyjna, moi Brytyjczycy) że nie wiem gdzie ręce włożyć. A chciałbym tu popisać o czołgu "Fray Bentos" czy o obronie katolickiej katedry w Pekinie w czasie powstania bokserów. Przyjdzie na to czas. 
Na razie tylko fota skończonego pruskiego czołgu do Dystopian Legions.