czwartek, 28 kwietnia 2011

Torchwood sezon pierwszy- co ja o tym myślę...

No i obejrzałem pierwszy sezon "odpryskowej" od Doctora serii Torchwood. I jak w tytule, co ja o tym myślę?
Twórcy Doctora postanowili zrobić serial dla bardziej dorosłych odbiorców, jak sami mówią w materiałach dodatkowych do serialu: "dark, sexy and gore". Jak wyszło? Jak dla mnie nierówno. Mroczno i owszem bywa, seksowność to przede wszystkim bi seksualność praktycznie wszystkich członków zespołu (jeśli ktoś nie lubi widoku całujących się facetów, to nie serial dla niego), krwawo też bywa.
Torchwood to organizacja powołana przez królową Wiktorię, okoliczności jej ustanowienia zobaczyć można w odcinku drugiej serii Doctora "Tooth and Claw" 


Torchwood spaja zresztą cały ten sezon, by odegrać kluczową rolę w jego finale. Organizacja z odprysku to Torchwood Cardiff. Jak także wiadomo z Doctora, miasto to leży na uskoku czasowo-przestrzennym, więc przenikają przezeń i obce artefakty, jak i sami obcy. Ktoś musi przed nielegalnym importem i emigracją bronić walijskiej stolicy i czyni to właśnie nasz zespół. 


Niby wszystko fajnie, postacie są dosyć ciekawe, pomysł jak z  Archiwum X, tylko w realiach Doctora i Wielkiej Brytanii. Ale...Twórcy chcieli żeby było ,bardzo, bardzo czadowo, cool i w ogóle.  I wyszło dziwnie. Chłopcy i dziewczyny z Torchwood zachowują się jak banda szczeniaków nie jak fachowcy z tajnej organizacji, niby są jakieś procedury (organizacja ma przeszło sto lat, praktycznie na wszystko były by procedury nawet na wydawanie papieru toaletowego ), ale wszystko robi się na czuja i rozwiązania przychodzą oczywiście w ostatnim momencie i niesamowicie "błyskotliwie". Twórcom  chodziło chyba żeby pokazać jacy to sprytni luzacy. Jeśli przyjąć taką konwencję to jest OK. Nie przyjmujemy serial nam się raczej nie spodoba. 
Sam zespół stworzyłby niezłą grupę terapii grupowej i  dałby zarobić psychoanalitykom. 
Parę moich wrażeń o odcinkach (mogą się trafić spoilery!)
1. Everythings Changes. Drogi młodej policjantki Gwen Cooper przecinają się z Torchwood, a że jest ciekawą dziewczyną, zaczyna grzebać i szukać. z tego grzebania i szukania staje się nowym członkiem grupy. Prawie jak w Men in Black ;). Ciekawy obcy artefakt, rękawica ożywiająca zmarłych. Odcinek średni.
2. Day One. Odcinek gdzie widać jaką bandą amatorów jest Torchwood, bo badając meteoryt (nie boją się skażeń, toksyn, zarazków, zero kombinezonów, masek itd) uwalniają obcego.  I tu pomysł jest fajny, bo obcy to kosmiczny sukkub. Opanowuję dzieweczkę, która w czasie stosunku żywi się energią orgazmu :) Z faceta zostaje tylko pył :) Rajd przez poczekalnie banku spermy świetny :) Całość jednak średnia, ten pomysł można było lepiej wykorzystać.
3. Ghost Machine. Fajny odcinek. Obcy artefakt odczytujący silne uczucia z przeszłości i mogący wejrzeć w przyszłość.  Ten odcinek  bardzo mi się  podobał. Zagubiony maluch na dworcu, mord pod mostem.  Może dlatego ze jak już kiedyś pisałem historia mnie boli, tu bohaterów bolała tak jak ludzi sprzed lat. 
4. Cyberwoman. Odcinek mocno związany z zakończeniem drugiej serii Doctora. Fajnie zrobiona Cyber kobieta, takie połączenie Cybermana, robota z Metropolis i blaszanych kobiet Hajime Saroyamy. Odcinek o tym jakie to głupoty człowiek czyni z miłości. Mocna scena kiedy zespól praktycznie robi za pluton egzekucyjny. 


4. Small Worlds. Dużo tu przeszłości kapitana Jacka, fajny pomysł z wróżkami (przyjmijmy takie tłumaczenie fairy) , nawiązanie do słynnej sprawy fotografii wróżek z Cottingley. 


Jeden z lepszych odcinków serii, acz po Ghost Machine
5. Countrycide. Fajny tytuł, acz nie odważę się przetłumaczyć, bo chyba się nie da, nie tracąc gry słów. Odcinek taki fajny już nie jest, ot Walijska Masakra Piła Łańcuchową, choć najbardziej przypomina mi jeden z odcinków Supernatural. No i Gwen schodzi na złą drogę, ale to problem jej narzeczonego, a nie nasz :)
6. Greeks Bearing Gifts. Za klasykiem należy się lękać Greków (w tym wypadku blondynki, w której siedzi obcy) nawet (zwłaszcza) gdy przynoszą dary (naszyjnik pozwalający czytać myśli). Ogólnie nie jest źle z tym odcinkiem, ciekawe otwarcie w kostiumach rodem z Dumy i Uprzedzenia ( tekst o dziwkach i modlitwach), problemy z wiedzą jaka daje czytanie w ludzkich umysłach, romans, tak oczywiście homoseksualny, ale miedzy kobietami. No prawie...
Dla mnie dwa plusy odcinka, tekst z otwarcia i Daniela Denby-Ashe, którą uwielbiam za rolę w sitcomie My Family. 


7. They Keep Killing Suzie. Ciąg dalszy wątków z pierwszego odcinka serii, poprzedniczki Gwen i wskrzeszającej rękawicy. Parę smutnych stwierdzeń, że zostają po nas tylko pudła pełne  rzeczy i żeby przeżyć naprawdę jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Mroczny odcinek z szczypta poezji Emilii Dickinson. 
8. Random Shoes. Dal mnie porażka, za bardzo w stylu doctorowego "Love and Monsters", ale nie tak chwytająca za serce. Choć scena z ojcem śpiewającym na pogrzebie wzruszająca.
9. Out of Time. Najlepszy odcinek(koniecznie oglądać z scenami wyciętymi) o czasowych rozbitkach z 1953 roku. Smutny...
10. Combat. Wariacja na temat Fight Club, tylko że tłucze się obcych, a nie między sobą. Średnie.
11. Captain Jack Harkness. Pomysł świetny, totalnie dla mnie zepsuty. Zmierzamy do finału serii, machinacje pewnego osobnika, doprowadzają do cofnięcia się w czasie Jacka i Toshiko. Do 1941 roku gdzie spotykają prawdziwego kapitana Jacka. Czego zabrakło? Emocji. Nic nie przekonuje, ani Jackowie, ani Toshiko, ani reszta zespołu próbująca ich ściągnąć z powrotem. Totalnie wyprane to jakoś z emocji. Wyjdę na homofoba, ale namiętny pocałunek Jacków zupełnie mnie nie przekonał. Nie wyszło. Acha, pojawia się plakat Vote Saxon :)
12. End of Days. Ciąg dalszy machinacji z poprzedniej części, mający na celu sprowadzenie kogoś ukrytego  w Ciemności. I jest dużo lepiej. Są emocje członków zespołu, można zrozumieć ich motywacje. Ciekawi rozbitkowie czasowi, nosiciel dżumy czy ostrzeliwujący się z policją arkebuzerzy. Niezłe zakończenie, z naprawdę potężną bestią na koniec (skojarzyło mi się z fajną gierką Painkiller). I Jack porzucający zespół by załapać się na finał trzeciej serii Doctora Who ;)
Jak ocenić Torchwood. Hmmm, bomba to to nie jest, są docinki znakomite i  porażki. W sumie jak w każdym serialu. Do obejrzenia, niekoniecznie do pokochania. Jestem już po kilku odcinkach drugiej serii i tu już duuużo lepiej.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz