poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Ważka na bagnecie czyli Giżyn 2013.

Impreza kończy się w momencie kiedy wyczyścisz i zakonserwujesz Enfilda, po klawiaturze stukam palcami pachnącymi olejem...Za 14. Pułkiem z Luizjany jest już pierwsza organizowana przez nas, duża impreza. W głowie nadal pełno myśli, słów, obrazów. 
Wspaniała atmosfera i przygotowanie jakim obdarzyli nas mieszkańcy Giżyna. Nie ma słów by to opisać, a smak bigosu wielu z nas zapamięta długo.
Obóz gdzie pośród namiotów słychać polski, niemiecki, słowacki, czeski, szwedzki i angielskie komendy. Von Borcke jak żywy krążył pośród nas. 
Obóz pośród pięknych pól i lasów.  O wschodzie słońca...


 I jego zachodzie...Nim przybyli ci z Południa


i Ci z Północy, tej prawdziwej zza Bałtyku i tej naszej "secesyjnej". Nasi ukochani "wrogowie" z 58. z Nowego Jorku "Damned Dutchman" ;)


Musztra pod okiem kaprala w "sodomickiej" kamizelce ;) która nieźle dała nam w kość i przepociła nasze koszule na wskroś. 


Ognisko miejsce zadumy (nawet oficerom jak na obrazku się zdarza)...


...i długich nocnych Niemców rozmów. Opatulone kocem zombi przy ogniu, w ostatnią noc, to byłem ja. 
Szwedzki hipermarket pełen mundurów i sprzętu
-Kapralu oni tam mają cały sklep. Masa skrzyń z towarem.
-Jezu! Choćby guzik musimy kupić!
-Kapralu czy wspominałem już że macie piękną kamizelkę.
Jankesi, wiadomo z NY, pięknie z Szwedami się targowali ;). 
Nad Giżynem powiewała flaga Konfederacji kiedy ścieraliśmy się na ulicach, a płomienie kroczyły z nami w czasie głównej bitwy. Ufff...nie da się tego składnie opowiedzieć, a tyle tego znakowanie drogi, misja ratunkowa Borcke, "Boży Bojownicy"...Wspaniali kamraci Szarzy, Niebiescy, starzy i nowo poznani.  
Trochę tu na zdjęciach autorstwa Ojca Założyciela (naprawdę nie chciałem zepsuć tomahawku) i w ruchomych obrazkach TVP Szczecin.
A ważka? 
Proszę:



2 komentarze: