czwartek, 20 października 2011

Brakuje mi historii.

Brakuje mi historii, to znaczy uczenia historii i to też nie całej. Owszem, uczenie edukacji dla bezpieczeństwa jest fajne, jednak nadal lubię mój podstawowy fach. Moje  w nim realizowanie się zostało mocno okrojone poprzez okoliczności lokalnej oświaty. Człowiek i tak się cieszy jak głupi że ma pracę. Swoje też zrobiła nowa podstawa programowa, kończąc historię w gimnazjum na roku 1918. W ten sposób nawet ucząc historii parę moich ulubionych lekcji by wypadło. 
Nie da się lubić wszystkiego co się robi. Są tematy, które dla mnie są mordęgą, albo są nudne, albo totalnie nie widzę sensu ich uczenia. Są jednak w podstawie programowej więc mus to mus. Są wreszcie lekcje które uwielbiam, na które mam jakiś swój patent, stosowany od lat i praktycznie zawsze się udaje. Niektóre z moich ulubienic tematowych ;) wynikają ze lubię opowieści. Pewnie wieki temu byłbym staruchem siedzącym przy kominku i odpowiadającym  banialuki. Jako belfer snuje więc dzieciakom opowieść o Napoleonie i Europie jego czasów, nazizm przedstawiam od pierwszych lat życie małego Adolfka Hitlera. Opowieść o Wielkiej Wojnie to koszmar okopów, od gazów bojowych po stopę okopową, wszystko przyprawione zdjęciami z tomiszcza "Der Weltkrieg in Bild". Czasem oddaję głos innym, jak w temacie o Powstaniu Warszawskim, kiedy czytam wspomnienia niemieckiego żołnierza. 
Bywa że lekcja dzieje się na tablicy. Przyczyny pierwszej wojny to wyrysowana kredą plątanina strzałek między mocarstwami, które ukazują sprawy i punkty zapalne między nimi. Tablicowa jest też lekcja o totalitaryzmach, kiedy najpierw zapisuję podane przez uczniów cechy demokracji by potem znaleźć ich przeciwieństwa w totalitaryzmie. Albo wypisuje kategorie ludzi uważanych przez nazizm za wrogów i pytam w ilu z nich uczniowie sami by się znaleźli. Echhh...Nie będzie w tym roku takich lekcji, może już nie być ich nigdy. Echhh...Brakuje mi historii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz