poniedziałek, 8 października 2012

Miało być w kategorii mord i gwałt, ale...

Właśnie drobne ale. Bo nie chodzi mi o pastwienie się nad Johnem Williamem Waterhousem, że wykorzystał męczeństwo Świętej Eulalii, by schlebić niskim instynktom widzów lub swoich. Są i obnażone piersi, i nutka nekrofilii i upodobań ku młodym dziewczętom (męczennica miała 13 lat w chwili śmierci,  o czym po dziś dzień przypomina tyle samo gęsi szwendających się po dziedzińcu  barcelońskiej katedry). Byłbym jak ten szukający źdźbła w oku bliźniego, mi się po prostu ten obraz bardzo podoba.


Po pierwsze jego kompozycja. Mimo ciała na pierwszym planie, jego ułożenie zdaje się kierować uwagę w głąb płótna, gdzie w sumie nie dzieje się nic ciekawego. Znudzeni rzymscy żołnierze, tłumek ludzi. Różnie zachowujących się ludzi.  Niewiasta w bieli wyraźnie rozpacza nad śmiercią dziewczyny. Innych zdaje się bardziej ekscytować śnieg, przed którym się zasłaniają. Wszystko dzieje się w Barcelonie, śnieg to rzadkość. Biały puch został zesłany by zasłonić obnażoną publicznie świętą. Jeden chłopiec wskazuje w niebo. Na śniegowe chmury? Może jednak na coś innego? Wokół ciała Eulalii gromadzą się gołębie. Dziewczynę ukrzyżowano, a potem dobito ciosem topora w głowę. Gdy skonała dusza pod postacią białej gołębicy uleciała ku niebu. Może to wskazuje chłopiec. To druga rzecz w tym płótnie która mi się podoba. Sposób ukazania towarzyszących śmierci świętej znaków. Wszystko jest takie zwyczajne zdało by się, a wszystkiemu można przypisać boskie działanie. 
Jakoś też dzieło Waterhousea wydaje mi się subtelne...nie wrzucam go do kategorii mord i gwałt. 
Choć może po maratonie serialu "Spartakus. Krew i piach", ociekającego krwią, potem i spermą, zmieniła mi się nieco "wrażliwość". 

4 komentarze:

  1. Najwyraźniej mi też się wrażliwość zmieniła - cóż począć, oglądaliśmy ten sam serial. ;)

    A obraz... cóż, kiedy tylko tu zajrzałam, nasunęło mi się od razu "O jaki ładny!" - doprecyzujmy: jest piękny, ale zazwyczaj nie operuję w myślach tak górnolotnymi określeniami. ;) Jest delikatny, magiczny w tej swojej zwyczajności - rewelacja. Potem chciałam jeszcze nieśmiało napomknąć, że ta kobieta w bieli właściwie wcale niekoniecznie rozpacza po śmierci Eulalii, raczej na początku mi się skojarzyła po prostu z klęczącą żebraczką, ale kiedy teraz o tym myślę, to jednak żebraczka odpada. Przecież nie byłoby jej stać na taką śnieżnobiałą szatę. Więc chyba rzeczywiście rozpacza.

    Tak czy owak, podoba mi się. O.

    OdpowiedzUsuń
  2. O to chyba chodzi w sztuce że można sobie razem (choć na odległość)popodziwiać i podyskutować:)
    Moje pierwsze wrażenie na ten obraz było takie samo:)
    A co do "Spartakusa" to myślałem że "Rzym" mnie wypaczył, ale "Krew i Piasek" przesunęły granice ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Spartakus" jest fantastyczny, gore w takim wdzięcznym, komputerowym wydaniu - kopnąć tam kogoś w kostkę, to od razu z czaszki wytryśnie mu fontanna krwi. xD Ale ja lubię ten styl. ^^ W "300" troszkę tego było, choć naturalnie nie aż tak przegięte. "Rzymu", wstyd przyznać, wciąż jeszcze nie obejrzałam całego... Kiedyś się za to zabiorę! Ale, jeśli mam być szczera, wolę chyba jednak wrócić do "Ja, Klaudiusz". ;)

      Usuń
    2. To ciekawe że tak wiele kobiet lubi "Spartakusa"...ale fakt jest niesamowicie plastyczny.
      "Rzym" zdecydowanie polecam i jako całość i dla niesamowitych perełek w postaci dialogów czy scen.
      Jak na przykład rozmowa Pullo i Vorenusa o zaświatach, czy scena o której kiedyś tu pisałem
      http://wczaszacmienia.blogspot.com/2011/03/serialowy-dzien-kobiet.html

      Usuń