wtorek, 23 października 2012

Śladami konfederackiego kawalerzysty.

Jak już wspominałem miniony weekend spędziłem na zbrojnym wypadzie na Północ. Celem było miejsce wiecznego spoczynku tego Pana:


To Heros von Borcke, pruski szlachcic z Pomorza, który walczył w wojnie secesyjnej po stronie Konfederacji. Amerykańska historyk Ella Lonn nazwała go "błędnym rycerzem", znakomity kawalerzysta, podkomendny i przyjaciel generała Stuarta, błyszczał na polach bitew i na salonach konfederackiej stolicy. Nawet kiedy odniesiona rana zmusiła go do porzucenia czynnej służby, pełnił posługi dyplomatyczne na rzec Południa. Po powrocie do Prus, osiadł w rodzinnej posiadłości w Giżynie (dziś województwo zachodniopomorskie). Tam też w rodzinnym mauzoleum został pochowany.  
Maleńki Giżyn jest przez to najbardziej związanym z amerykańską wojną domową miejscem w Europie. 
Nie chciałbym tu dokładnie opisywać wyprawy, gdyż dokładniejsza relacja znajdzie się na  stronie 14. pułku piechoty z Luizjany. Zresztą członkowie tego znakomitego regimentu brali w niej udział, by wraz z miejscowymi pasjonatami (naprawdę niesamowite osoby, rzadko spotyka się ludzi tak zaangażowanych w życie lokalnej społeczności, serdeczne pozdrowienia dla Pana Sołtysa i Pana Jana Obłąka) pomyśleć o przyszłości mauzoleum i wspólnych imprezach secesyjnych.   
Więc tutaj jedynie parę zdjęć i wrażeń.
Podroż, mimo iż daleka, była wielce urokliwa, w sobotni poranek droga do Giżyna wiodła wśród mgieł. Wokół pola i wielobarwne, jesienne lasy. 


Samo mauzoleum von Borcka niestety nie znajduje się w najlepszym stanie. Być może uda się coś z tym zrobić...



Obok budowli znajdują się smutne resztki cmentarza ewangelickiego.


Obecni mieszkańcy Giżyna uczcili pamieć dawnych mieszkańców symboliczną mogiłą na nowej nekropolii. To piękny gest.
Okolica wsi okazała się idealnie nadawać na miejsce pod obozowisko i odtworzenie zmagań wojny secesyjnej.

Wokół nas w powietrzu unosiły się tysiące nici babiego lata.
Zresztą te pola  stały się świadkiem ostrych ćwiczeń z musztry, strzelania (okoliczne lasy zwielokrotniały odgłos wystrzałów, nawet jeden karabin brzmiał jak armata), manewrów i ataków na bagnety (biedne"jankeskie" bele siana). Oj, działo się działo.
Bardzo dziękuję naszym gospodarzom z Giżyna za wspaniałe przyjęcie. Oraz przede wszystkim przyjaciołom z 14. pułku-Smednirowi, Peterowi, Bratu Szaremu i Old Krisowi. Claytonowi za udostepnienie uzbrojenia.

 " We are a band of brothers"


    

7 komentarzy:

  1. Sądząc po pierwszym zdjęciu zrobił Pan prawo jazdy i troszkę wyłysiał (no zdarza się), w takim układzie wiatru we włosach już Pan nie poczuje...
    K. Mróz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, zadziwia mnie twoja troska o moje owłosienie;)Nie nie robiłem prawka, nie ja prowadzę, wiatr w włosach nadal czuje.

      Usuń
  2. Tomku,
    Wyjazd do Gizyna w Twoim towarzystwie był dla mnie równie przyjemnym doświadczeniem. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mauzoleum , stary nagrobek,stary las, myślałem ze takie rzeczy to jeszcze tylko w gothicu zostaly ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sa miejsca w tym kraju i nie tak dalekie jak te powyżej przy których wysiada Gothic, Fallout i diabli wiedza co jeszcze. No prócz Skyrim, nie mamy zorzy polarnej i mamutów ;)

      Usuń