To naprawdę piękne miejsce. Na brzegu jeziora Wansee, pośród urokliwego parku, wznosi się willa, w zasadzie pałac. Nie czuć bliskości wielkiej metropolii, jaką jest Berlin. Budynek powstał w latach 1914-1915 dla bogatego kupca i fabrykanta Ernsta Marliera., bagatela jedyne 1.500 metrów powierzchni mieszkalnej.
Pałac od strony jeziora. |
Drugi właściciel sprzedał posiadłość w 1940 roku fundacji SS Nordhav. Jej celem było pozyskiwanie ośrodków wczasowych dla SS. Tak naprawdę służyć miały jednemu człowiekowi Reinhardowi Heydrichowi, szefowi Policji Bezpieczeństwa i SD. On to 20 stycznia 1942 roku w mury pałacu zaprosił gości, by zadecydować o jednej z kluczowych spraw dla III Rzeszy. Jak zapisano w protokole tego spotkania: „ (…) ogromne znaczenie w związku ze zbliżającym się ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej.”
Widok na jezioro. |
To naprawdę piękne miejsce… Spacerując alejkami parku, podziwiając żaglówki sunące po jeziorze, sycąc oczy architektura pałacu umysł ulatuje w jakieś miłe i sympatyczne stany. Zimą pewnie też jest tam ładnie, tak jak w styczniu 1942. Goście Heydricha pewnie nie zachwycali się otoczeniem, mieli przecież pracę do wykonania…
W parku. |
Dziś można wejść do sali w której obradowali. Potężny kominek, widok na jezioro. Dziś ten pałac to muzeum i miejsce edukacji. Poznania tego co było przed 20 stycznia 1942 roku i tego co było potem. I zwiedzając następne sale, już nie widzimy piękna tego miejsca, widzimy ból, rozpacz, śmierć. Widzimy krwawe żniwo styczniowego spotkania.
Dziś rocznica tak zwanej konferencji w Wansee, która przypieczętowała los europejskich Żydów. Miliony skazała na śmierć… Tak jak tych 6 mężczyzn spoczywających na cmentarzu w mej rodzinnej miejscowości. Uciekinierów z marszu śmierci, więźniów oświęcimskich, zabitych przez niemieckich policjantów nad brzegami niewielkiej rzeczki zwanej Bierawką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz