Czytać warto nie tylko o czołgach, jednak u mnie mania czołgowa trwa w najlepsze, dlatego też dwie ostatnie lektury własnie w tym temacie.
Oto pierwsza z nich
Jej tematem jest czołg Mark IV, których najwięcej służyło Brytyjczykom w czasie Wielkiej Wojny. Autorem jest David Fletcher, długoletni pracownik muzeum czołgowego w Bovington, człowiek który pancerne sprawy zna od podszewki. W zasadzie sama książka od podszewki do czołgu podchodzi, bo nie tylko można zapoznać się z historią powstania pierwszych czołgów i ich szlakiem bojowym, ale poznać działanie każdego z jego systemów. Ba, po jej lekturze wie się jak czołgiem ruszyć-no tylko trzeba mieć jeszcze trzech kolegów i drobiazg w postaci Marka IV.
Z uzbrojeniem też dalibyśmy sobie rade, plus następnych czterech kolegów (załoga Marka IV liczyła osiem osób, dla porównania niemieckiego A7V "jedynie" osiemnastu).
Książka pełna jest niezwykłych fotografii, ciekawostek (co na przykład oznaczały litery WC na niektórych czołgach), można też poznać historie ocalałych po dzień dzisiejszy maszyn.
Druga pozycja to:
Niezwykła opowieść o narodzinach broni pancernej, o szalonych pomysłach, decyzjach polityków, horrorze bitwy. Poznajemy ludzi którzy czołgi wymyślili, budowali, decydowali o ich losach, szpiegowali je (wątek pochodzącego z Wrocławia niemieckiego szpiega i próba odpowiedzi ile Niemcy wiedzieli przed czołgowym debiutem nad Sommą, a chyba wiedzieli co nie co...), kierowali nimi i do nich strzelali. To trochę też wada książki, bo postaci jest bardzo dużo, a perspektywa wydarzeń opisywanych przez autora jest bardzo szeroka, można się nieco pogubić. Trzeba uważnie czytać.
Oba wydawnictwa mocno zmieniły moją wizję czołgów Wielkiej Wojny, Gorąco polecam!
Ja zaś znikam na tydzień w lesie...
Pan miał mechanikę studiować, a nie historię!
OdpowiedzUsuńWylazł Pan już z tego lasu, czy wilki zjadły?
OdpowiedzUsuń