sobota, 14 maja 2011

Wojna domowa w Katowicach, czyli konferencja na Uniwersytecie Śląskim.


Dawno tak przyjemnie i pożytecznie, zwłaszcza dla moich szarych komórek, nie spędziłem czasu, jak w środę i czwartek. Zapewniła mi to konferencja o wojnie secesyjnej zorganizowana przez studentów-historyków z Uniwersytetu Śląskiego. Za organizację i przebieg konferencji należą się im zresztą wielkie brawa. Mnie też udało się załapać z moimi dawnymi już co nieco wypocinami o udziale Ślązaków w wojnie secesyjnej. Trochę nieswojo się czułem pośród studentów i naukowców, no ale to takie moje małe kompleksy ;) Miło było poznać ludzi z całej Polski, z tak potężną wiedzą i tak sympatycznych i wysłuchać wielu ciekawych referatów.   Bardzo zresztą różnorodnych od przebiegów bitew, losów emigrantów, europejskich obserwatorów (pozdrawiam Lancariusa) po obozy jenieckie (mam nadzieję ze praca doktora Niwińskiego na ten temat ukarze się szybko drukiem), czy jak wydawało by się drobne źródła mogą dać wiele informacji.
Zaletą konferencji była obecność przedstawicieli dwóch grup rekonstrukcyjnych-58 pułku piechoty Nowego Jorku i 14 pułku z Luizjany. Świetni ludzie z pasją i wiedzą, którzy nie tylko dali świetny pokaz musztry i strzelania, ale pozwolili takim żółtodziobom jak ja, którzy nie "widzieli słonia" ;) złapać za broń i "puknąć" sobie. Było to moje pierwsze w życiu strzelanie z broni czarno prochowej!
Dostałem się pod komendę Piotra z 14. z Luizjany, który zadbał by wszystko przebiegło jak należy. A wyglądało to mniej więcej tak:


Papierowy ładunek już dawno przegryziony (proch fajnie smakuje ;) no byle nie w dużych ilościach) i wsadzony do lufy. Teraz ubijam go w lufie wyciorem. Trzymanie wyciora, jak zwrócił mi uwagę Piotr, jest ważne, na focie robię to prawie właściwie, wcześniej próbowałem ubijać proch tak, że gdyby zdarzyło się broni wtedy wystrzelić (lufy bywały czasem tak rozgrzane że zapłon prochu następował w nich samoczynnie, często wspominali o tym żołnierze) z dłonią było by niewesoło;).

  
Kapiszon ląduje na spłonce i wszystko gotowe by...


Tak więc zostałem przeszkolony i mogłem ruszyć bronić ojczyzny, w tym wypadku Skonfederowanych Stanów Ameryki przed Jankesami.


Chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim organizatorom konferencji, referentom i rekonstruktorom. No i mam nadzieję że będzie jeszcze nie raz okazja się spotkać, a nawiązane kontakty nie wygasną. Wielkie dzięki i pozdrowienia. Na koniec piosenka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz